Obserwujesz
znikające za szkłem sylwetki Majki i Tomka z lekkim uśmiechem. Po raz ostatni
spoglądasz na pozostawioną na pastwę losu butelkę wina, jednak nie dotykasz
jej. Nie wiesz, kto na ciebie czeka, więc wolisz pojawić się przed nim w pełni
oficjalna, niż zygzakiem pokonywać schody. Zakładasz z ucho kosmyk włosów i
próbujesz odblokować spięte tym całym pokazem, ciało. Dotykasz dłońmi zimnej
ściany chłonąć jej chłód niczym najlepsze lekarstwo. Omiatasz spojrzeniem
otaczający cię świat i ponownie się gubisz. Krążysz w tym samym miejscu,
błądząc pośród oczywistych wyborów i chcąc wybrać inną ścieżkę. Nie
rozpoznajesz twarzy, które kiedyś mijałaś tysiące razy. Nie słyszysz
rozbawionych głosów, żartów opowiadanych przez wstawionego inwestora przy
kominku. Zamykasz się dla świata, oddzielając się od rzeczywistości grubym,
szklanym murem. Brniesz przez pełny ludzi pokój stawiając niepewne kroki na
schodach prowadzących w górę. Skubiesz wystającą z sukienki nitkę, aby zająć
czymś cierpnące palce, aby nie zrobić tego, co powinnaś zrobić, czego od się od
ciebie oczekuje.
Zatrzymujesz
się w półgestu prawie dotykając pięścią drewna drzwi. Odganiasz od siebie
myśli, które przez całą drogę zajmowały cię zupełnie i zbierając wszystkie siły
naciskasz klamkę. Oślepia cię blask światła, więc mrużysz oczy szukając jakiejś
ludzkiej sylwetki. Dostrzegasz ją dopiero po chwili – siedzi na fotelu tuż obok
niezasłoniętego okna. Podchodzisz do niego powoli opierając się plecami o
stojącą niedaleko szafę. Otwierasz i zamykasz na przemian oczy, bo przecież
jego nie powinno tutaj być. Zaciskasz dłonie w pięści na wspomnienie waszego
ostatniego spotkania w Poznaniu, z którego migawki zapewnia ci własna
podświadomość. Kręcisz z niezrozumieniem głową, gdy on nie znika niczym senny
koszmar przy pierwszych promieniach słońca.
– Nie
udawaj – mówi stając z miejsca i podchodząc do ciebie. Czujesz jak dotyka
twojego policzka, jednak próbujesz powstrzymać dreszcz obrzydzenia, który
wstrząsa twoim ciałem. – Wiesz, że ja na jego miejsca patrzyłbym na ciebie jak
na najgorszą sukę, którą się okazałaś, ale on dalej szaleje za tobą, po tym
wszystkim, co mu zrobiłaś. To zabawne, prawda?
Stoisz bez ruchu analizując w
głowie słowa chłopaka, jednak nie potrafisz tego wszystkiego zrozumieć. Nigdy
nie sądziłaś, że będziesz w takiej sytuacji, że będziesz musiała słyszeć tak
mocne słowa. Wyrywasz się z uścisku mężczyzny unosząc głowę, aby na niego
spojrzeć.
– Ja
naprawdę nie wiem, o co ci chodzi – cedzisz zdanie przez zaciśnięte z podenerwowania
wargi, jednak twoje słowa są za słabe. – Darek i ja to już skończony temat.
Wybucha niekontrolowanym śmiechem,
który powoduje na twojej skórze gęsią skórkę. Śmieje się gardłowo w sposób, w
który śmieją się wszyscy psychopaci w horrorach, którymi katował cię za każdym razem
Tomasz. Przełykasz głośno ślinę rozglądając się bezradnie po pokoju.
– Proszę,
nie bądź śmieszna. Sądziłem, że jesteś inteligentna, ale jak widać się
pomyliłem – odchodzi od ciebie chwytając stojącą na stoliku nocnym karafkę z
jakimś alkoholem. Zaprasza cię gestem dłoni do siebie, jednak ty nie ruszasz
się z miejsca. – Nie widzisz, że gdy tylko się pojawiasz cały świat dla niego
przestaje się liczyć? On nad tym nie panuje, a jak ja wiem, że dalej coś do
ciebie czuje.
– Ale
ja do niego nie – wypowiadasz na wdechu, sama nie wierząc w swoje marne
kłamstwa. Nie potrafisz opanować kołatającego w piersi serca jeszcze bardziej
niż drżącego z emocji ciała i wiszących w powietrzu słów, które obijają twoją
czaszkę powodując tępy ból. – Nie mam już z tym nic wspólnego, więc zakończmy
tę bezsensowną i nieprowadząca do niczego rozmowę.
– Posłuchaj,
zakończymy ją, gdy ja o tym zadecyduję – chwyta twój nadgarstek wbijając w
twoją dłoń paznokcie. Zagryzasz wargę modląc się o zakończenie tej męczarni,
tej sztuki, do której zapomniano napisać następną scenę. – Nie pozwolę, żeby
taki ktoś jak ty zrujnował cały mój plan i zaprzepaścił moje pieniądze. – mówi
pełnym emocji głosem nie spuszczając z ciebie wzroku, a ty opadasz z sił coraz
więcej nie rozumiejąc. – Myślisz, że taka kobieta jak Natalia zainteresowałaby
się takim nic nieznaczącym piłkarzykiem, jakim jest Darek? Poświęciłem wiele,
żeby o tobie zapomniał i prawie mi się to udało, jednak wtedy ponownie zjawiłaś
się ty i wróciliśmy do punktu wyjścia. Nie sądzisz, że to twoja wina?
Sekundy mijają, ale to wszystko
dociera do ciebie z opóźnieniem jakby przed mgłę, którą obserwowałaś jak znika
rankiem niczym wystraszony kochanek. Siniejąca pod jego naciskiem ręka zaczyna
nieprzyjemnie mrowić, a on dalej wpatruje się w twoje pełne wzburzenia,
dezorientacji i pogardy oczy. Nie możesz ogarnąć umysłem tego nawału
informacji, sytuacji, które dzisiaj miały i mają miejsce. Skrzypnięcie zawiasów
powoduje, że oboje wyrywacie się z tej chorej wojny spojrzeń, słów i rozkazów.
Rozmasowujesz zimną dłoń lustrując poruszające się lekko drzwi. Nagle to
wszystko uderza w ciebie ze zdwojoną siłą, o której posiadanie byś się nie
posądzała. Obracasz się w stronę piłkarza, którego ciało jest napięte niczym
struna instrumentu grających dzisiaj muzyków. Nie kalkulujesz, że to twój gość,
ponieważ najchętniej wyrzuciłabyś go z domu i nigdy więcej o nim nie usłyszała.
Czujesz tylko ciepło jego policzka, gdy zderza się z twoją dłonią.
– Nie masz prawa nazywać się jego
przyjacielem, Karol – prychasz mu prosto w twarz wychodząc z pomieszczenia.
Nie masz pewności, ale nie
wierzysz, że to był zwykły pracownik, który zagłębił się w otchłanie korytarzy
rodzinnej posiadłości. W dalszym ciągu rozmasowujesz bolący nadgarstek próbując
nie myśleć o pulsującej dłoni. Przemierzasz korytarze na tyle szybko, na ile
pozwala ci na to obcisła sukienka i wysokie obcasy. Serce obija ci mostek nieprzyzwyczajone
do jakiegokolwiek wysiłku, starasz się przypomnieć sobie wszystkie informacje,
które pomogą ci znaleźć osobą, która usłyszała kilka słów za dużo. Biegniesz
ile sił w nogach nie zwracając uwagi na mijanych raz po raz pracowników firmy cateringowej,
jednak przebiegając po raz kolejny obok wielkiego okna z widokiem na bramę
wjazdową zwyczajnie się poddajesz.
Upadasz niczym poranione zwierzę
na zimne panele zamykając oczy. Starasz się uporządkować w głowie dzisiejszy
dzień, zamknąć wspomnienia w odpowiednich szufladkach, jednak nic nie idzie po
twojej myśli. Wspomnienia wracają jeszcze wyraźniejsze niż wcześniej, a ty
przestajesz chcieć o nich zapomnieć. Czujesz na ciele dotyk zimnych, spragnionych
twojego ciała dłoni bruneta, z którym kochałaś się jak najęta. Wręcz
wizualizujesz sobie jego dotyk, tak delikatny jak dotyk piórka, ale
przepełniony namiętnością, miłością, która znaczyła więcej niż najwspanialsze
obietnica. Dociera do ciebie, że nie chcesz się od tego wszystkiego odciąć,
chcesz to przeżyć, egzystować z nim każdy moment swojego życia. Kochasz go i
nic tego nie zmieni, nieważne ile wody upłynie ile razy słońce zajmie miejsce
księżyca ty będziesz pragnęła się przy nim budzić i obok niego zasypiać. Ale
jeśli twoje przypuszczenia okażą się prawdziwe, nie będziesz mogła go
wykorzystać. Zresztą nigdy tego nie chciałaś, jeśli on naprawdę ją kocha to ty
wiesz, że będziesz musiała to uszanować i usunąć się w cień, ale jeśli choć w
małym stopniu słowa Karola była prawdą dalej tli się światełko.
– Światło, światło, ciepło, ogień
– mruczysz pod nosem rzeczy, które praktycznie nic nie łączy, ale jednak
dostrzegasz coś, co spaja je w jedną całość. – Ognisko!
***
coś, co chyba się już kończy ♥