Zapalniczek tłum i tanich komplementów
Ledwie zapach Twój w drzwiach się pojawia a już
Piaskownica wyglądająca zupełnie
jak tamtego lata, gdy widziałaś ją po raz pierwszy. Stojące obok garaże służące
do zaklepywanek podczas zabawy w chowanego teraz zastąpione zielonym trawnikiem.
Kolejne miejsce, które ku twojej rozpaczy się zmieniło. Lata upłynęły jednak ty
dalej szukasz tych wszystkich podobieństw, dowodów na to, że nie wszystko się skończyło,
że nie zniszczyłaś wszystkiego, że coś ocalało. Jednak ty też nie masz już
zaplecionych warkoczy przewiązanych białą wstążką i niebieskiej sukienki, którą
zakładałaś do zabawy, gdy nikogo nie było w domu. Lalki od dawna spoczywając w
jednym z zakurzonych pudeł na strychu rodzinnego domu, a więc czy masz prawo
szukać przeszłości w tym świecie?
Kopiesz leżący w pobliżu kamień
czubkiem buta siadając na zniszczonej ławce. Opieram się o jej oparcie uparcie
wpatrując się w betonową powierzchnię parkingu. Uśmiechasz się do wspomnień,
które zalewają cię prawie natychmiast. Nie umiesz już uśmiechać się tak jak
wtedy, gdy przyjechałaś razem z Tomaszem do babcinego mieszkania. Przez prawie
dwa miesiące mieszkaliście na placu przed blokiem biegając, śmiejąc się i
krzycząc do utraty tchu. Chociaż było to blisko piętnaście lat temu te
wydarzenia są namacalne, chociaż tamtą dziewczynką nie jesteś już ty, a obok
nie stoi ledwie umiejący pisać Tomek. Obserwujesz radość malującą się na
dziecięcych twarzach, gdy piłka odbita od ściany nie spada na ziemię. Wiesz, że
oni nie grają, nikogo nie udaję, bo w ich malutkim świecie są naprawdę
szczęśliwi i zwyczajnie nie muszą tego robić. Żałujesz, że nie można cofnąć
czasu i zatrzymać go na etapie, gdy jedynym zmartwieniem było to czy mama
pozwoli ci iść na podwórko po kolacji, a wyznacznikiem dobrej zabawy były
obdarte kolana.
– Cześć – mówi mężczyzna stając
obok ławki, ale w bezpiecznej od ciebie odległości. Czujesz się jak trędowata,
bo przecież twoje piętno już nigdy się nie wymaże. Uśmiechasz się słabo odrywając
wzrok od rozradowanych urwisów, wskazujesz mu ręką miejsce obok ciebie, jednak
on nie siada. – Nie wróciłaś?
– Nie zaprzeczysz jak zapytam czy
to prawda? – mówisz nie patrząc nie niego, bo zwyczajnie się boisz. Nie chcesz
widzieć jego zawahania czy aby może ci powiedzieć prawdę, czy powinien cię
potępić czy może jednak dać szansę, na choć krótkie wyjaśnienia. – Powiedz,
chociaż gdzie.
Wiatr porusza gałęziami płaczącej
wierzby, a ty liczysz okna od parteru szukając tego właściwego. Kochałaś to
miejsce, ale przecież to też jest czas przeszły. Spinasz się nie słysząc od
piłkarza odpowiedzi, jednak pohamowanie emocji nie jest łatwe.
– Nie powinienem, bo to w końcu
mój kolega – mruczy pod nosem opadając na ławkę obok ciebie. Słyszysz jak
przeczesuje palcami włosy wzdychając przy tym głośno. Jest zdezorientowany, jednak,
kto by nie był? Po blisko roku przyjeżdżasz do Poznania, do miasta, w którym
prawie wszyscy cię potępiają i zadajesz mu miliony niewygodnych pytań.
– Jesteśmy rodziną – podnosisz głos
prostując się jeszcze mocniej i uderzając pięścią w kolano. - Chociaż ty mi uwierz, że chce to wszystko
naprawić – szepczesz po raz pierwszy zerkając na chłopaka. Siedzi skulony bijąc
się z własnymi myślami. On musi ci pomóc, przecież od zawsze to robi.
Od zawsze był bohaterem, tym
jedynym sprawiedliwym, który po prostu chciał dobra dla całego świata. Tylko
nie przewidział, że to ty będziesz tym czarnym charakterem. Nie planowałaś
tego, jednak w końcu stanęliście po dwóch stronach barykady. Łudziłaś się, że
może jednak się opamięta i wszystko zostanie takie jak było, jednak, gdy
zobaczyłaś dzwoniącego Darka wiedziałaś, co się wydarzyło. To był koniec.
– Arka Gdynia.
***
Widzę Cię jak z nimi skończysz możesz podejść
Wchodzisz do poznańskiego
mieszkania bez pukania czując jak szybko twoje serce pompuje krew. Ból
rozdzierający twoją klatkę piersiową jest nie do wytrzymania, jednak nie
wierzysz w ani jedno słowo napisane w tamtej treściwej, ale jakże szokującej
wiadomości. Słyszysz szum wody dochodzący z łazienki, więc sądzisz, że
właściciel mieszkania musiał niedawno wrócić z popołudniowego treningu. Masz
chwilę na ułożenie sobie tego wszystkiego w głowie. Nie masz siły na udawanie
przed nim, jednak nie możesz też pokazać mu, że się pogubiłaś. Nigdy byś tego
nie zrobiła i przy nikim. Sięgasz po czystą szklankę wlewając do niej przezroczysty
napój
– Nie zrobisz tego – warczysz w
jego stronę odstawiając na stolik szklankę wypełnioną wodą, gdy Kędziora
wchodzi do pokoju przysiadając na blacie kuchennego stołu. Walczysz z wypiekami
na twarzy oraz złością i zdezorientowaniem rozsadzającymi się od środka.
– Nie pozwolę ci tego wszystkiego
dalej ciągnąć, nie pozwolę rozumiesz?! – mówi wstając z miejsca i mierząc się
zranionym spojrzeniem. Czujesz pieczenie w gardle, jakby nawet twoje ciało nie
pochwalało tego, co robisz. Zdajesz sobie sprawę, że wpakowałaś się w niezłe
bagno, z którego nie ma wyjścia.
– Ale ja naprawdę nie wiem –
przymykasz oczy walcząc z łzami zbierającymi się pod powiekami. Patrzysz na
niego z prośbą w oczach, aby dał ci czas. Tylko tego ci teraz potrzeba, aby wyjechać
i zwyczajnie wszystko przemyśleć. – Tomek, proszę…
– Mi się wydaje, że doskonale
wszystko wiesz. – prycha ironicznie wskazując na mieniący się na twoim palcu
pierścionek. Spoglądasz na niego szybko łapiąc w płuca powietrze. Nie umiesz
nie niego spojrzeć, więc przypatrujesz się maleńkiemu diamentowi błyszczącemu
radośnie w świetle zachodzącego słońca.
– Tomek.
– Nie Jagoda, skończyło się
ranienie ludzi – mówi zimnym, wypranym z emocji tonem, który spowodował
dreszcze na twoim ciele. Nigdy wcześniej nie widziałaś go takiego zdecydowanego,
nigdy nie był tak ostry w stosunku do ciebie.
***
Ile razy otwierałaś
Nie wnikając kto przechodzi przez próg
Nie wnikając kto przechodzi przez próg
Dwa dni później…
Oddychasz głęboko wciskając
odpowiednie przyciski na domofonie gdyńskiego bloku. Skórzana torba ciąży ci na
ramieniu niczym twoje grzechu uporczywie powodujące bóle brzucha. Słysząc
charakterystyczny dźwięk szarpnięciem odblokowujesz drzwi dziękując w myślach nieostrożności
mężczyzny, który otwiera drzwi bez pytanie o osobę. Przeskakujesz po dwa
stopnie chcąc jak najszybciej go zobaczyć. Nie myślisz, nie kalkulujesz, nie
analizujesz. Robisz to, co uważasz w tej chwili za słuszne.
Zwątpienie przychodzi dopiero,
gdy stajesz na półpiętrze, a od drzwi do mieszkania piłkarza dzieli cię tylko
kilka schodów. Boisz się jego reakcji, boisz się, że zwyczajnie zatrzaśnie ci
drzwi przed nosem. Poprawiasz włosy przeczesując je palcami, jednak to tylko
powiększa nieład panujący dzisiaj na twojej głowie. Boisz się.
Pukasz trzykrotnie w jasne drzwi nasłuchując kroków z głębi
mieszkania. Zamierasz, gdy otwierają się, a w nich pojawia się roześmiana twarz
twojego byłego kochanka.
– Już myślałem, że nie przyj… – nie
kończy, jednak ty jesteś pewna, że czekał na jakąś dziewczynę. Wyraz jego
twarzy diametralnie się zmienia, gdy uświadamia sobie, że wróciłaś i znowu
stoisz przed nim z niepewną miną. Uśmiech znika natychmiast, a jego rysy
wyostrzają się jakby samo spojrzenia na nie miało ranić. – Jagoda.
– Darek, możemy porozmawiać? –
pytasz nawet już nie licząc na pozytywną odpowiedź. To pytanie nie miało sensu,
było z góry skazane na porażkę, bo przecież, o czym mielibyście rozmawiać? O
tym, co się zmieniło w waszym życiu? O pogodzie, kwiatkach i mijających latach?
Chyba nawet tak błahe tematy nie są już dla ciebie zarezerwowane.
– Nie wiem czy mam na to ochotę,
bo siły nie mam na pewno – sili się na obojętny ton, którego uczyłaś go
tygodniami, jednak nie jest w stanie cię oszukać. Dostrzegasz te zbolałe
iskierki w jego oczach, które pojawiły się, gdy tylko cię zobaczył. W sumie to
go rozumiesz, bo na jego miejscu też nie chciałabyś ze sobą rozmawiać.
Stoicie w ciszy naprzeciw siebie z walącymi sercami, od
których uderzeń boli w piersi. Porównujesz go sprzed roku z tym teraźniejszym.
Trochę przydługie włosy opadając mu na czoło, które teraz zmarszczone jest w
akcie wielkiego skupienia. Widzisz, że analizuje tę całą sytuację rozkładając
ją na części pierwsze. Znoszona szara bluza wygląda zupełnie tak jak ją
zapamiętałaś.
Dopiero dźwięk kroków wyrywa was z melancholijnego, ale
pełnego napięcia zawieszenia. Odwracasz się w stronę wchodzącej na piętro
blondynki, która wręcz emanuje optymizmem i radością życia. Jej proste włosy
opadają w plecy mieniąc się w świetle lampy.
– Dzień dobry – wita cię szerokim
uśmiechem rzucając Darkowi przepraszające spojrzenie. – Przepraszam, ale były
korki – rzuca w jego stronę muskając delikatnie jego wargi. Czujesz jak twoje
żebra oplatają klatkę piersiową coraz mocniej wypychając wnętrzności na
zewnątrz. – My się chyba nie znamy.
– Tala kochanie, to moja znajoma
z Poznania, Jagoda Zagórska. – słyszysz jak podkreśla te dwa słowa, które zakreślają
status waszej relacji: „kochanie” oraz „znajoma”. Przełykasz ślinę, która rani
twoje wyschnięte z emocji gardło i znowu czujesz ten okropny ból.
– Może masz ochotę zjeść z nami
kolację – pyta Natalia wskazując na trzymane przez siebie siatki z zakupami, a
ty masz ochotę uciec jak najszybciej. Spoglądasz w stronę piłkarza, który
wydaje się równie zdziwiony propozycją dziewczyny jak ty.
– Myślę, że Jagoda musi już iść –
mówi do ciebie unosząc brwi, abyś nawet nie próbowała negować tego, co
powiedział. Nawet gdybyś miała na to siłę, masz na tyle przyzwoitości, aby tego
nie zrobić. Blondynka słysząc te słowa kiwa ze zrozumieniem głową znikając w
głębi mieszkania.
Odwracasz się na pięcie kierując się w stronę schodów,
jednak będąc na półpiętrze obracasz się po raz ostatni. Piłkarz dalej stoi w
tym samym miejscu wpatrując się w ciebie intensywnie. Nawiązujecie pierwszy, od
tak dawna kontakt wzrokowy walcząc z chęcią po raz ostatni utonąć w jego
objęciach.
– Szczęścia – mówisz ze
ściśniętym gardłem, a on tylko kiwa głową. – I przepraszam.
Zbiegasz na dół nie obracając się już ani razu. Nie powinnaś
tutaj przyjeżdżać, nie powinnaś zrywać zaręczyn, nie powinnaś wierzyć, że
możesz go jeszcze odzyskać. Ale wiesz jedno, to, że należą mu się wyjaśnienia.
Chociaż słowo „przepraszam” powiedziane nie w biegu przez ramię tylko takie
szczerze i prawdziwe.