wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział szósty



C
zerwona ciecz pieści twoje gardło powodując przyjemne ciepło, gdy rozlewa się po organizmie. Dopijasz kolejną lampkę czerwonego wina wzdychając ociężale, jednak to wcale nie rozjaśnia twojej sytuacji. Gładzisz ręką dywan, na którym siedzisz i opierając się o fotel spoglądasz na chłopaka, który zdaje się być wręcz rozbawiony twoją bezradnością.
– Nigdy nie zapamiętam, kto jest, kim, a kto kim nie jest – wyrzucasz z siebie sięgając po stojącą na stole butelkę, aby uzupełnić zawartość szklanego naczynia. Kolejny raz spoglądasz na porozrzucane na podłodze kartki, jednak nic z nich nie pamiętasz, choć Tomek spokojnie próbuje ci wszystko wytłumaczyć. Po długiej i nieco chaotycznej rozmowie udało wam się wylać wszystkie żale i ku twojej radości wszystko powoli wraca do normalności w waszych relacjach. – To głupie.
– To jest proste tylko musisz się skupić – podaje ci plik kartek, na których pozaznaczał najważniejsze informacje zakreślaczem. Parskasz pod nosem wpatrując się w nic niemówiące ci nazwiska, nazwy klubów i inne informacje o zawodnikach poznańskiego klubu. Matka kazała ci stworzyć dla sponsorów biuletyn o piłkarzach, których mają uświetnić turniej charytatywny, jednak idzie ci to oporniej niż by się mogło zdawać. – Krok po kroku, dasz radę.

Wywracasz teatralnie oczami wpisując kolejne nazwisko do stworzonego na początku tej syzyfowej pracy dokumentu. Klawisze wydają znajome ci dźwięki, jednak nie umiesz napisać nic poza nakazanymi przez kuzyna słowami. Wykonujesz to zadanie nie zaciekając nawet powstałego na nim kurzu, bo nie jest ci to do niczego potrzebne. Mruczysz pod nosem coś w stylu: „Potrzebuję przerwy”, a pomieszczenie natychmiast wypełnia głośny śmiech piłkarza. Gromisz go wzrokiem, jednak on już leży na kanapie wycierając łzawiące ze śmiechu oczy. Prychasz pod nosem, jednak cieszysz się, że zachowuje się przy tobie znów tak naturalnie.
– A jak się mają sprawy z Darkiem? – pada pytanie, którego najbardziej się bałaś. Przed oczami pojawiają się urywki z poprzedniego roku, gdy jeszcze nic nie wskazywało, że będzie jak jest. Uśmiechasz się cierpko do niego w odpowiedzi opróżniając do dna kieliszek. Kędziora patrzy na ciebie z zaintrygowaniem, jednak ty dalej milczysz wpatrując się w ekran komputera. Nie umiesz mu odpowiedzieć słowami, nie wiesz, co miałabyś mu powiedzieć. To wszystko jest jeszcze bardziej zagmatwane niż wcześniej i z każdą chwilą gmatwa się coraz bardziej.
– Mieliśmy o tym nie rozmawiać – warczysz zaciskając szczękę, bo nie masz sił. Prosiłaś go, aby nie poruszał tego tematu, który mimo mijającego czasu i zdarzeń, które miały miejsce dalej gdzieś kłują. – Tomek, proszę.
Chłopak wzdycha przeciągle wstając z zajmowanego przez siebie miejsca i siada obok ciebie. Czujesz jak obejmuje ramieniem twoje ciało, jednak nic nie mówi. Wtulasz się w niego ufnie, bo to on przecież bronił cię przed potworami mieszkającymi pod łóżkiem czy w szafie.
– Nie możesz wiecznie uciekać o tego tematu – stwierdza po dłuższym namyśle, jednak ty nie zgadzasz się z jego słowami. Masz zamiar zapomnieć i już nigdy więcej nie wypowiedzieć tego imienia, choć wiesz, że to niewykonalne. – Wiesz, że to prawda. Oboje ucierpieliście na tym związku i oboje nadal nie możecie zapomnieć. Może być ciężko, może to trwać latami, ale może jest jeszcze szansa, że wszystko się ułoży?
– On jest szczęśliwy z kimś innym – szepczesz w przestrzeń. Słowa, które ostatnimi tygodniami nie potrafiły ci przejść przez gardło, a teraz wypływają z niego niczym błahe zdanie wypowiedziane gdzieś w biegu. – Nie mogę tak po prostu znowu wejść z butami w jego życie i zapomnieć o tym, co było. Wiem, że brzmię tutaj jak ostatnia szmata, ale to wszystko nie jest tylko moją winą. Mam wyrzuty sumienia, że do niego pojechałam, nie powinnam tego robić. Nie chce niszczyć mu życia, nie zasługuje na to.
Cząstki twojej mowy układają się w zdania, a tamte w cały schemat. Nigdy nie sądziłaś, że będziesz zdolna do walki z własnymi uczuciami, jednak teraz nie możesz walczyć o coś, co zrani kogoś zupełnie niewinnego. Czujesz, że postępujesz słusznie, pierwszy raz w życiu.
Nie ma już, co rozpamiętywać tego uczucia, tej miłości, która przyprawiała cię na zmianę o ból głowy i ścisk żołądka. Musisz żyć dalej, jakby nic się nie stało, jednak z pewnymi granicami. Chcesz pokazać rodzicom, Darkowi i całej reszcie, która w ciebie nie wierzy, że sama też możesz egzystować, że jest w ciebie jakaś cząstka szacunku, empatii, że tej jeden raz zasugerujesz się nie tylko tym, czego ty chcesz.
– Kocham go, ale jestem jak bomba – niszczę wszystko w momencie, gdy wszyscy myślą, że wyszli na prostą.



***


W tym samym czasie…


Głuchy odgłos wypadającej z twojej kieszeni koperty wypełnia pomieszczenie kawiarni znajdującej się na obrzeżach Poznania. Schylasz się nie przerywając wypatrywania osoby, z którą umówiłeś się na dzisiejszy wieczór. Przytupujesz nogą do rytmu wybijanego przez uświetniających dzisiejszą wizytę w tym nieco zapomnianym przez większość ludzi miejscu, mężczyzn. Samotny kontrabasista przygrywa smętne, nieco melancholijne melodie, tak diametralnie różniące się od twojego dzisiejszego nastroju. Dzisiaj twój opracowany już ponad rok temu plan ma wejść w ostateczną fazę, z której nigdy już nie będzie odwrotu. Nie masz możliwość kalkulowania, bo na krześle naprzeciw ciebie siada drobna blondynka zakładając nogę na nogę. Widzisz jej odrobinę zbyt pewny siebie uśmiech i wiesz, że wszystko idzie w odpowiednim kierunku.
– Masz ochotę na coś do picia? – pytasz podając jej do ręki menu, jednak ona zaprzecza ruchem głowy. Uśmiechasz się drwiąco szukając w kieszeni marynarki skórzanego portfela. – Ja płacę.
– Muszę jeszcze wrócić do domu – opowiada zagryzając lubieżnie wargę. Wiesz, że pragnie czegoś więcej niż lampki białego wina, jednak dzisiaj nie jesteś w stanie spełnić jej oczekiwań. Niedawno zaczął się sezon, a podobno jesteś na celowniku trenera reprezentacji, więc nie możesz zaprzepaścić takiej szansy przez pożądającą cię kobietę. Całkiem zmysłową kobietę, ale przecież nie ma nic ponad piłką. Widząc twoją bezczynność dodaje zniecierpliwiona: – Nie mam czasu na nic nieznaczące pogaduszki, wybacz.
Śmiejesz się gardłowo przesuwając leżącą na stole kopertę w jej stronę. Widzisz jak uderza palcami o blat drugą ręką przeliczając banknoty znajdujące się w paczce.
– Osiem tysięcy, czyli tak jak się umawialiśmy. Nie ufasz mi? – pytasz popijając wodę z wysokiej szklanki. Jak wszystko dobrze pójdzie za kilka miesięcy będziesz bawił się na weselu, ale do tego potrzeba jeszcze trochę czasu. Ale przecież znasz umiejętności i wyczucie twojej rozmówczyni.
– Nie ufam nikomu, z kim chodzę do łóżka, słoneczko. – stukot jej szpilek roznosi się po lokalu, a ty czujesz delikatne muśnięcie jej warg na twoim policzku. Rzucasz jej ostatnie spojrzenie, jednak ona nie rusza się z miejsca. Wszystkie punkty do wykonania na dziś zostały wykonane, więc nie powinna tutaj być tylko siedzieć już w samochodzie. To miało być wasze ostatnie spotkanie w takich okolicznościach, bo przecież na następnym udacie, że nigdy wcześniej się nie znaliście. Przyjemny i doskonale sprawdzony układ, który nie ma prawa się nie udać. –Nie chciałabym mieć w tobie wroga.
Oddala się kołysząc kusząco biodrami, jednak ty nie zmienisz zdania. Teraz, gdy wiesz, że masz wszystko pod kontrolą możesz wreszcie się zrelaksować. Sięgasz po telefon komórkowy i z cwanym uśmiechem wybierasz numer. Odchylasz się na krześle przywołując gestem dłoni młodą kelnerkę, aby zapłacić.
– Wszystko idzie zgodnie z planem, wpadł po uszy. – mówisz zadowolony od razu się rozłączając.
 Lustrujesz spojrzeniem studentkę, która dzisiaj cię obsługuje i od razu w twojej głowie rodzi się pewien pomysł. Jej krótka spódniczka zadziera się do góry ukazując ciemne rajstopy, gdy przestępuje z nogi na nogę czekając na zapłatę. Uśmiechasz się szelmowsko oddając jej koszyczek z odliczoną sumą i białą wizytówką. Może jednak dziś nie będziesz spał?
– Pieprzyć reprezentację – mruczysz pod nosem zakładając kurtkę i szybkim krokiem wychodząc z kawiarni.


***
coś wybitnie krótkiego, czym nieco wam zagmatwam ♥

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział piąty





Kilka tygodni później…


Stoisz przed pomalowanymi na biało drzwiami odliczając do dziesięciu w geście ćwiczenia. Twoja dłoń dotyka drewna powodując tępy ból, jednak ty dalej pukasz oczekując zgody na wejście. Zakładasz za ucho kosmyk włosów, który mógłby dać matce możliwość zganienia cię. Przechodząc przez próg wiesz, że tutaj nie ma już miejsca na zawahania, które zostałyby natychmiast wykorzystane. Tutaj musisz być pewna wszystkiego, jednak na tyle podporządkowana, aby nie wydać się zarozumiała. Siedząca za biurkiem kobieta kiwa głową skazując dłonią miejsce naprzeciw ciebie, jednak, gdy siadasz poprawia tylko złote oprawki. Prostujesz się siedząc na wykonanym na zamówienie krześle, które i tak według matki nie było zbyt drogie.
Starasz się opanować prychnięcie, gdy dostrzegasz stojące na biurku fotografie. To wszystko jest po prostu grą, jednak nikt nie jest w stanie powiedzieć „dość”. Nikt z waszej dwójki nie jest w stanie poświęcić majątku i reputacji, którą posiadacie. Twój brat zawsze był tym, który spełniał wszystkie nadzieje wygrywając każdy konkurs, w którym brał udział. Zawsze był najlepszym uczniem, a jego wyniki powodowały zazdrość wszystkich rodziców. Był idealnym dzieckiem, jednak to też była iluzja, którą uraczyło cię życie. Doskonale wiedziałaś, co robi, gdy wychodził przez okno swojego pokoju, bo przecież grzeczne dzieci to tylko złe dzieci, których nikt nie nakrył. Ale to nie ty zdałaś maturę z najwyższymi z możliwych wyników, to nie twoje półki uginały się pod ciężarem pucharów, medali i statuetek. Byłaś tylko wyjątkiem tej idealności, a przecież wyjątek potwierdza regułę.
– Dalej nie mogę zrozumieć jak mogłaś wystawić nas na takie pośmiewisko zrywając zaręczyny z panem Jasińskim – nie liczyłaś na pochwałę tego, co zrobiłaś jednak wyprawy z emocji głos, który zdawał się wręcz oficjalny powoduje na twojej skórze gęsią skórkę. – Jak mogłaś po raz kolejny przynieść naszej rodzicie hańbę?! Masz mi coś do powiedzenia?
Zaprzeczasz ruchem głowy zaciskając dłonie w pięści. Nie czujesz nic, poza ogarniającą cię pustką. Mama zdejmuje okulary rzucając ci pierwsze podczas tej wizyty spojrzenie. Spuszczasz wzrok chcąc jak najszybciej uciąć tą niemą egzekucję, której wolałabyś uniknąć. Patrzysz się na swoje dłonie nie chcąc dać jej kolejnego powodu do ataku.
– Czy wezwałaś mnie do siebie tylko po to, aby po raz kolejny dać mi do zrozumienia, że cię zawiodłam? – przerywasz jej, gdy po raz kolejny otwiera usta, aby wyrazić swoją opinię na twój temat. Jesteś przyzwyczajona, że nigdy nie okazuje ci uczuć, dając ci wręcz odczuć, że nie jesteś jej potrzeba, że tylko jej przeszkadzasz.
– Oczywiście, że nie – zaplata palce zamykając leżącą na biurku książkę. Przygląda się tobie uważnie, chcąc wyłapać najdrobniejszy szczegół, który mógłby dać jej szansę na złamanie cię po raz kolejny. – Rozmawiałam z Tomaszem, który muszę przyznać zachowywał się bardzo przyzwoicie. – czujesz jak zbierają się w tobie negatywne emocji, których mimo lat praktyki nie umiesz opanować. – Ale to nie w tym rzecz, chodzi o patronat tego jego klubu nad następną edycją turnieju charytatywnego.
– Przepraszam, ale co ja miałabym mieć z tym wspólnego? – analizujesz jej słowa, jednak nie są one odpowiedzią na żadne w pytań, które pozostawiła po sobie jej wypowiedź. Patrzysz na migotający w kominku płomień, który jednak wcale nie sprawia, że w pomieszczeniu robi się ciepło czy też przyjemnie. Wszystko jest przesiąknięte obojętnością, oficjalnością i czerpaniem materialnych zysków.
– Nie studiujesz zarządzania? – odpowiada kobieta z ironicznym uśmiechem. – Zajmiesz się zaproszeniami oraz tym, aby nasi dobroczyńcy wiedzieli, kto uświetni naszą imprezę. – opowiada z uśmiechem, jednak ty dalej wpatrujesz się w ogień. Kiwasz głową odwracając ją w jej stronę mierząc ją obojętnym spojrzeniem. Nie masz nawet siły, aby jej odpowiedzieć. Tracisz całą energię, aby panować nad swoimi emocjami. – To wszystko, możesz wyjść.
Machinalnie wstajesz z krzesła kierując się w stronę wyjścia. Nie cieszy cię już piękny dywan pod twoimi nogami, na którym wielokrotnie bawiłaś się, jako dziecko. Wtedy też marzyłaś, aby być taka jak mama. Może i jest zaradna, jednak teraz wiesz, że twoją największą porażką byłoby upodobnienie się do niej.
– Mam tylko nadzieję, że tego twojego chłoptasia, którego tak kochałaś wyrzucili z drużyny. – mówi, gdy naciskasz klamkę i dopiero dociera do ciebie, że przez te wszystkie lata byłaś tylko kukiełką w jej rękach. Wyćwiczyła cię do tego stopnia budząc w tobie poczucie winy, że mówiłaś i robiłaś wszystko byleby ją zadowolić.
– Nie masz prawa wypowiadać na jego temat ani na temat tego, co było między nami. – unosisz głos gromiąc ją spojrzeniem. Gniew rozrywa twoje ciało na strzępy pozbywając się ostatnich złudzeń to wszystko jest tylko grą, tutaj nie liczą się emocje, uczucia czy ludzie, nieważne czy są sprzątaczką, kierowcą czy córką. – Zresztą ty nigdy zrozumiesz, co miał on, a czego nie miał Dariusz.
– Zmień ton moja panno, bo po pierwsze rozmawiamy w miejscu publicznym, a po drugie jestem twoją matką. – oświadcza dumnie wstając z miejsca. – Wiem, że on w przeciwieństwie do Dariusza miał pusty portfel. Przejrzyj na oczy, w dzisiejszym świecie nie ma miłości.

– Żałuję, że jesteś moją matką! – warczysz oschle wychodząc z pomieszczenia, masz dość. Tej rodziny, tej kobiety i tego wszystkiego, czego nigdy tak naprawdę nie miałaś.



Opierasz się o barierkę balkonu podziwiając w dalszym ciągu tętniące życiem miasto. Powoli przykładasz do ust końcówkę papierosa zaciągając się zachłannie. Czujesz jak nikotyna wdziera się do twojego organizmu, jak dawno niewidziany znajomy. Stęskniona drażni przełyk powodując napad kaszlu, aby następnie zaszczycić uwagą pozostałe organy. Wydychasz nagromadzony we wnętrzu ciała dym w przestrzeń, jednak on znika pośród podmuchów wiatru zupełnie jak ona podczas waszego ostatniego spotkania.
– Mam donieść trenerom? – słyszysz melodyjny głos dziewczyny, która wychodzi z ciepłego mieszkania w grubej kurtce i wełnianej czapce. Śmiejesz się pod nosem widząc jej ubranie, które znacznie różni się od twojej cienkiej bluzy. Tylko nie wiem, od czego zacząć: od palenia na balkonie czy od palenia na balkonie bez kurtki przy tym mrozie.
– Jeszcze powiedz, jaki jestem dobry w łóżku to będą mieli komplet informacji – mówi zdecydowanie ostrzej niż byś chciał, jednak to nie zraża blondynki. Podchodzi do ciebie wyciągając z pomiędzy palców niedopałek papierosa i chwytając twoje dłonie. Jej spojrzenie przenika cię, jednak starasz się zepchnął wszystkie emocji, których zabarwienia nie umiesz określić w głąb podświadomości.
–  Darek, martwię się o ciebie, wiesz? I tym razem nie dam się zlać, bo jak tylko chce cię rozśmieszyć warczysz na mnie jakbym była odpowiedzialna za całe zło tego świata. Tak nie da się na dłuższą metę. – jej głos jest spokojny, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że kojący jednak u ciebie potęguje tylko napięcie. Nie chcesz jej oszukiwać, jednak wiesz, że zatajając przed nią wszystko ranisz ją jeszcze mocniej.
– Natalka, ja cię naprawdę przepraszam – mówisz uśmiechając się smutno, bo wiesz, że to może być ostatni raz, gdy trzymasz w swoich jej dłonie. – Po prostu od wizyty Jagody nie mogę znaleźć sobie miejsca.
Dziewczyna patrzy na ciebie wwiercając się w ciebie coraz mocniej jakby chciała dowiedzieć się całej tej skomplikowanej, zagmatwanej i trochę nierealnej historii bez ciężkich odpowiedzi i pytań bez nich. Czujesz jak mocno zaciska palce wokół twoich nadgarstków w obawie, że zaraz wszystko się skończy. Jednak wiesz, wiesz doskonale, że najtrudniejsze dopiero przed nią.
  – Próbuję zrozumieć, o co chodzi, ale chyba nie potrafię – mówi po dłuższej chwili szukając możliwości nawiązania kontaktu wzrokowego, którego nie możesz jej dać. Wiesz, że wtedy mógłbyś posunąć się za daleko, a przecież chcesz tylko wyjaśnić jej swoje zachowanie. – Chcesz powiedzieć, że ona jest dla ciebie kimś więcej?
– Była. – wzdychasz obejmując zimną poręcz dłońmi. Zamykasz oczy szukając tego wszystko, co utraciłeś jeszcze w Poznaniu. Poszukujesz równowagi, którą tak usilnie próbujesz złapać stając na nogi, jednak po kilku chwilach i tak znowu upadasz. Kajasz się we wspomnieniach, rujnujesz siebie zaprzeczając, że jej nie kochasz. – Jagoda to najważniejsza osoba w moim życiu. I proszę daj mi to z siebie wyrzucić. Poznaliśmy się na moich urodzinach i to była trochę miłość od pierwszego wejrzenia, chociaż może jednak nie. Zresztą później okazało się, że to uczucie, relacja czy jakby to inaczej nazwać niesie za sobą więcej strat niż można by przypuszczać. Ale to już skończony rozdział, teraz jesteśmy „my”.
– Ale poczułeś coś, gdy ponownie ją zobaczyłeś – bardziej stwierdza niż pyta siadając na parapecie. Nie zdaje się zbyt poruszona ani zła twoim wyznaniem. Przygląda się temu wszystkiemu z obcesową wręcz obojętnością, a ty dalej stoisz z zamkniętymi oczami walcząc z chęcią zniknięcia. – Skoro ona cię zdradzała to, dlaczego tak się przejmujesz?
Uśmiechasz się do niej wdzięczny, że nie robi ci awantury, że to przed nią zataiłeś. Czujesz, że któryś z kamieni spada z twojego serca, jednak kilka jest jeszcze na swoim miejscu. Otwierasz oczy słysząc z oddali szum morza i zdajesz sobie sprawę, że od powrotu do domu nie byłeś na plaży. Odwracasz się i obejmujesz dziewczynę chłonąc jej ciepło, czując jej oddech na swoich ustach i robiąc te wszystkie rzeczy, które pozwolą ci zapomnieć o Jagodzie. Najwyższy na to czas!




coś, co zmienia mi perspektywę
piosenka ♥ polecam wsłuchać się w słowa.

środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział czwarty


Opadłaś na świeżo pościelone przez gosposię łóżko wpatrując się w biały sufit. Twoje serce obijało leniwie mostek powodując coraz to większy ból. Nie chciałaś tego wszystkiego zniszczyć, jednak teraz nie było już zwyczajnie odwrotu. Wszystko się skończyło, mogłaś być wspaniałą córką, która spełni nadzieje rodziców, jednak to powodowało nienormalne zachowania twojego organizmu, które próbowałaś skrzętnie ukrywać przed czujnym okiem wypoczywającego na urlopie ojca.
– Ktoś zamawiał wino wraz z psychologiem? – usłyszałaś rozemocjonowany głos blondynki wchodzącej do pokoju wraz z kilkoma butelkami czerwonego wina pod pachą. Uśmiechnęłaś się do niej z trudem siadając na łóżku. – To mogę wejść czy muszę się zaanonsować u tatusia?
– Siadaj – zaśmiałaś się rzucając w jej stronę poduszkę. Maja zajęła miejsce obok ciebie nalewając alkoholu do dwóch kieliszków, które od dawna trzymałaś w szafce nocnej. Chwyciłaś nóżkę bawiąc się czerwoną cieczą rozlewającą się po brzegach naczynia. – Skąd wiedziałaś, że jestem w takim stanie? – westchnęłaś wskazując na porozciąganą bluzkę i nieład panujący na twojej głowie.
– Nie pisałaś, nie dzwoniłaś – przyjaciółka wydęła wargę spoglądając na ciebie kątem oka. Czułaś, że wcześniej czy później wyciągnie z ciebie wszystkie informacje. Znałyście się od przedszkola, więc nie sądziłaś, że będzie miała problem z rozgryzieniem trapiących cię spraw. – A o tym, że przyjechałaś dowiedziałam się robiąc zakupy. Powinnam się obrazić, ale wiesz jak jest.
Nie kontynuowałaś rozmowy wpatrując się w rozkołysane wiatrem drzewa za oknem, które były ledwie widoczne ze względu na porę. Nie sądziłaś, że tym uczuciem zranisz tyle osób, których nigdy nie chciałabyś skrzywdzić. Nie umiałaś zrozumieć jak niewiele wystarczyło, aby zrazić do siebie osoby, które jeszcze kilka dni temu były w stanie skoczyć za tobą w ogień. Pomyliłaś się sądząc, że to wszystko nie odbije się czkawką powodując tyle goryczy.
– Jaga, co jest? – Maja ścisnęła twoją dłoń chcą dodać ci otuchy, jednak na niewiele to się zdało. Spojrzałaś na rękę, na której lśnił zaręczynowy pierścionek, jednak czułaś, że to przedmiot od niewłaściwej osoby. – Pierniczku, to normalne, że masz wątpliwości, ale Darek to jest niezła partia, wokół, której nawet ja bym się z chęcią zakręciła. – poruszyła brwiami w sposób, który zawsze cię rozśmieszał jednak tym razem spowodował tylko delikatny uśmiech. – Dobra, nie chcesz nie mów. Co powiesz na „Łatwą dziewczynę” z Emmą Stone? Odkładamy ten film od jego premiery.
Twoja przyjaciółka nie czekając na odpowiedź włączyła laptopa, który chwilę później spoczął na twoich kolanach. Za to właśnie uwielbiałaś blondynkę, za tą jej pewność w podejmowaniu decyzji i zabawną filozofię życiową zaczerpniętą z jednej z nałogowo oglądanych przez nią komedii, że błędy nie istnieją.
– Ta nauczycielka jest jakaś dziwna. – stwierdziła w pewnym momencie powodując u ciebie szeroki uśmiech.
– Jak się sypia z własnym uczniem to chyba trzeba być dziwnym.
– Skąd to wiesz? O ty małpo! Oglądałaś to beze mnie! – chwyciła poduszkę okładając cię ją po plecach. Śmiałaś się głośno z jej reakcji, której w sumie się spodziewałaś. Miałyście listę, którą co roku uzupełniałyście, filmów, które RAZEM obejrzycie, jednak jakoś wyszło, że blondynka nie zobaczyła go z tobą. – Z kim go oglądałaś? – zapytała, gdy zmęczona bijatyką na poduszki opadła na materac. Uśmiechnęłaś się pod nosem przypominając sobie tamten wieczór, pierwszy spędzony w mieszkaniu piłkarza.
– Z Darkiem.
– Myślałam, że on nie lubi takich filmów. Pan adwokacik ma jeszcze jakąś twarz, o której nie wiem?
– Dobrze myślałaś, bo rzeczywiście nie lubi. – westchnęłaś prostując się jeszcze bardziej, ponieważ jedyne, co teraz przychodziło ci do głowy to opowiedzenia blondynce wszystkiego, co działo się przed ostatnie dwa lata podczas wycieczek do kuzyna. Łapała na ciebie zdziwiona z otwartymi nieznacznie ustami, a ty przygotowywałaś się na miliony pytań, które miały zostać wystrzelone jak z karabinu maszynowego.
– Żartujesz? – otworzyła szeroko oczy siadając obok ciebie po turecku. – Powiedz, że żartujesz?




Cisza, która wypełnia niewielkie pomieszczenie staje się niemal od razu nie do zniesienia. Dreszcze przechodzące zdają się nie słabnąć, choć odsuwasz się od chłopaka jak daleko możesz. Nie chcesz niszczyć mu życia, bo przecież wydaje się taki szczęśliwy. Skoro potrafi mówić o „was” w czasie przeszłym może po prostu czas dać sobie spokój. Zdajesz sobie sprawę, że może będziesz bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, lecz wiesz, że można żyć bez powietrza.
Cisza wypełniona nierytmicznym biciem dwóch zranionych serc, których łaty odklejają się przy pierwszej lepszej okazji, targanych sprzecznymi odczuciami, które dalej walcząc ze strachem o kolejne jutro bez dłoni przy dłoni i ciepła tamtych warg, o których nie można zapomnieć, choć nieważne ile by razy się próbowało.
– Przepraszam, że musiałeś to wszystko znosić – szepczesz z drugiego końca pokoju wpatrując się w plecy chłopaka, które obdarzyłaś największym z uczuć, jakie przyszło ci odczuwać. – Przepraszam, że się pogubiłam raniąc wszystkich po drodze. Przepraszam, bo nigdy nie chciałam, aby tak to wszystko wyglądało.
– Jagoda, nie przepraszaj! – podnosi głos odwracając się od okna i wpatrując się w ciebie swoimi brązowymi oczami prześwietlając twoją duszę aż do bólu. – Wiedziałem, na co się piszę, znałem ryzyko. Po prostu z czasem to wszystko mnie zwyczajnie przerosło, ale to mija. Powoli, może z dnia na dzień coraz mniej, ale mija. – jest już tak, blisko, że możesz go dotknąć, jednak nie masz prawa tego zrobić. On nie należy już do ciebie, nie jest twój. Jego oddech owiewa twoją twarz powodując znaczną dysfunkcję.
– Jesteś szczęśliwy? – z twoich ust pada pytanie, na które boisz się odpowiedzi. Widzisz jak spina się szukając czegoś w głowie, jakby się wahał, upewniał. Zagryzasz wargę czekając na to słowo, które raz na zawsze sprawi, że znikniesz z jego życia. – To tylko przyjacielskie pytanie, nic więcej.
– Tak – milczysz uśmiechając się do niego przyjaźnie, lecz wiesz, że jego słowa są prawdziwe. Nigdy nie kłamał w tak istotnych sprawach, więc dlaczego miałby to robić teraz? Jednak lustrujesz jego twarz łudząc się, że to blef z jego strony. Twoje oczy przepełniają się bólem, że zniszczyłaś wszystko prawdziwe, co spotkało cię w życiu. Czujesz delikatny dotyk jego palców na podbródku, który unosi sprawiając, że patrzysz w jego oczy. – Kocham ją. Może inaczej niż ciebie, może nie tą szaloną miłością, która zapiera dech w piersi i sprawia, że nawet piłka przestaje się liczyć, ale jest dla mnie ważna. Tamto uczucie zdarza się tylko raz i już zawsze będzie zarezerwowane dla ciebie. – puszcza ci oczka uśmiechając się smutno.
Zamykasz oczy walcząc ze wszystkimi myślami, emocjami, które wymykają się spod kontroli niczym demony. Starasz się wygrać tą nierówną walkę, która przecież i tak odgórnie skazana jest na przegraną. Im dłużej walczysz tym ciężej idzie ci trwanie w obecnej sytuacji. Musisz to zrobić, ten ostatni raz. Więcej się nie zobaczycie, odetniesz się od niego, nie pozwolisz mu, aby znów pozwolił ci zniszczyć sobie życie. Czujesz, że wreszcie dorosłaś stawiając jego szczęście ponad swoim dobrem. Wiesz, że gdyby ta rozmowa trwała nadal mogłaby źle się zakończyć, moglibyście spalić się doszczętnie. Stajesz, więc na palcach muskając usta chłopaka w ostatnim akcie tej miłości, w ostatnim odruchu bijącego dla niego serca. Trwasz tak tylko kilka sekund, jednak dla ciebie trwa to wieczność. Może nigdy nie pomyślałaś w tym wszystkim o nim? Może od zawsze byłaś egoistką? Gdy czujesz jego ręce szukające twojego ciała wybiegasz. Nie pozwolisz mu zniszczyć się po raz kolejny.




Czułaś metaliczny posmak krwi rozlewający się po twoich ust z zagryzionej wargi, jednak dalej wpatrujesz się w oszołomioną twoją historią blondynkę. Wiedziałaś, że to brzemię rosło z każdą chwilą oszukiwania jej, jednak nie spodziewałaś się, że tyle trudu sprawi ci przyznanie się do wszystkiego. Film, o którym już dawno zapomniałyście dobiera końca, a ona sączy wino prosto z butelki nie mówiąc nic.
– Kochasz go. – stwierdziła nagle przerywając krępującą cię ciszę tym krótkim zdanie. Patrzysz na nią próbując dać sobie szansę na nieodpowiedzenia na to pytanie. Wiedziałaś, że odpowiedź byłaby przegraną, a ty przecież nie przegrywasz. Zawsze dążysz do celu wyciągając ręce po nagrody. -  Kochasz tego piłkarza! – wykrzyknęła podnosząc się z łózka i wyczekując potwierdzenia jej słów. Sprawiła, że czułaś się winna temu wszystkiemu jeszcze bardziej. – To, po jaką cholerę się zaręczyłaś? Nigdy cię nie zrozumiem.
– Mama i tata… Oni po prostu nigdy nie zaakceptowaliby…Oni chcą dla mnie….
– Jagoda, z całym szacunkiem nie masz pięciu lat, żeby to rodzice decydowali o twoim życiu! Nie możesz, choć raz w życiu się im postawić i zwyczajnie być szczęśliwą? Nie żyjemy w średniowieczu, żebyś musiała wychodzić za faceta wybranego przez tatusia!

– Maja, ty nic nie rozumiesz – skwitowałaś chłodno rzucając jej zdenerwowane spojrzenie. To wszystko nie było takie proste, zresztą nic w twoim życiu nie było proste. – Moja matka pochodziła z normalnej rodziny i kiedyś opowiadała mi o swoim pierwszym poważnym chłopaku. Był zwyczajnym człowiekiem z rozbitej rodziny, ale nie mieszkał w jakiś paskudnych warunkach. Zobaczyłyśmy go na ulicy jak szedł z żoną i dwójką dzieci z kościoła. Wyglądał na pracownika fizycznego, jednak jego żona nie wyglądała na nieszczęśliwą. Zapytałam wtedy mamy czy go kochała, a ona odpowiedziała, że gdyby miała się przejmować miłością to od dawna wyglądałaby jak tamta kobieta. Dla mojej mamy liczy się wszystko, co dla mnie jest absurdem. Ale co mam zrobić?

– W takim razie rób dalej, co mamusia zażąda, tylko potem nie płacz mi w rękaw jak bardzo jest ci źle. – warknęła głosem wypranym z emocji i wyszła zostawiając cię z jeszcze większym mętlikiem w głowie.




coś, co zaczyna mnie wciągać 

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział trzeci


 Rozglądasz się po obiekcie sportowym chłonąc każdy z najdrobniejszych szczegółów, bo przecież nie było cię tutaj ponad dwa lata. Czujesz się spełniony wybiegając w żółtym dresie na gdyńską murawę. Nigdy nie sądziłeś, że powrót do rodzinnych stron sprawi ci tyle radości, bo przecież od osiemnastych urodzin nie widziałeś się nigdzie prócz stolicy Wielkopolski. Poznań był miastem, które wyzwalało w tobie emocje, o których posiadanie byś się nie posądzał, jednak cieszyłeś się odkrywając je krok po kroku niczym pierwsze zagrania. Mimo, że czułeś ciągły niedosyt tylko ładnie wyglądając na ławce rezerwowych nie chciałeś się żegnać z klubem nawet, jeśli chodziło tylko i wyłącznie o wypożyczenie. Jak przez mgłę pamiętasz tamten piątkowy wieczór w klubie, gdy po raz pierwszy zwyczajnie mogłeś wypić do dna kieliszek z przezroczystym płynem. Byłeś pełnoletni, choć jeszcze nie dorosły, bo to za duże słowo. Chciałeś śmiać się, bawić, pić, grać i zwyczajnie korzystać z życia póki nic oprócz kontraktu cię nie ograniczało. Do dziś jednak czujesz dobrze jej charakterystyczny zapach zmieszanych perfum i alkoholu, który wlała w siebie tamtego dnia. Nie bałeś się jej uwieść, bo co miałeś niby do stracenia? Teraz wiesz, że miałeś wiele i to wszystko straciłeś wierząc w utarte schematy komedii romantycznych, którymi katowała cię siostra podczas coraz rzadszych spotkań. Zbłądziłeś wśród szczęścia, którym cię obdarzała.

Biegniesz wokół białej linii majaczącej pośród padającego śniegu licząc w myślach pozostałe do końca tego treningu okrążenia. Jednak im bliżej jesteś zejścia z boiska tym twoje kroki stają się mniejsze, a przecież ciepło szatni tak bardzo cię kusi. Starasz się jeszcze mocniej skoncentrować na wykonywanej czynności, jednak dopiero po chwili zbyt długiej według ciebie opadasz na zaśnieżoną powierzchnię czekając na ostatnie słowa trenera. Czujesz pieczenia nieosłoniętej od mrozu skóry, jednak uśmiechasz się szeroko. Endorfiny uwalniają się coraz szybciej powodując ciepło rozchodzące się po twoim organizmie. Widzisz jak inni mężczyźni również opadają na murawę wpatrując się w mężczyznę popijającego gorącą jak można stwierdzić po unoszącej się parze, kawę z termicznego kubka.
– Takiemu to dobrze – mruczy pod nosem Marcjanik rozcierając zaczerwienione dłonie. Przytakujesz mu ruchem głowy, jednak twoje myśli nagle zaczynają zmierzać w zupełnie nowym kierunku. W kierunku osoby, której nie chciałeś widzieć już nigdy więcej w swoim życiu, jednak wczoraj stanęła naprzeciw ciebie i jakby była to najoczywistsza z oczywistych rzeczy chciała porozmawiać.
Jagoda Zagórska stała się pewnego rodzaju piętnem w twoim życiu, ponieważ nie pasowała do żadnej ze znanych ci wcześniej grupek ludzi. Nie umiesz jej opisać jednym słowem, ponieważ próba to spełzła by zwyczajnie na niczym. Bydgoszczanka z pochodzenia, które i tak swoją przyszłość wiązała z Poznaniem. A może to był kolejny z blefów, z których w znacznej części składała się wasza relacja? Może nigdy nie chciała tam przyjechał, a gdy już przyjechała nie umiała wyjechać? Jedna z najlepszych studentek zarządzania dziedzictwem kulturowym i ochrony, która w przyszłości miała przejąć najwyższe stanowisko w fundacji założonej przez jej matkę. Jedyne dziecko i córeczka tatusia, czyli dziekana bydgoskiej uczelni, który zawsze dawał jej to, co najlepsze. Czy umiesz powiedzieć o niej coś więcej? Szczęśliwie zaręczona ze spadkobiercą wielkiej warszawskiej kancelarii notarialno-prawnej. Kobieta, która przyczyniła się do tego, że wróciłeś do Trójmiasta.
– Pan prezes prosi do siebie Darka Formellę – usłyszałeś głos trzęsącej się z zimna asystentki prezesa, pani Eweliny. Spojrzałeś zaskoczony na trenera, który ku twojej uldze również był wyraźnie zdziwiony jednak łapiąc twoje spojrzenie tylko wzruszył ramionami. Kiwnąłeś głową kobiecie i podążyłeś za nią po kombinacji schodów, wind i korytarzy, które miała cię zaprowadzić do niewielkiego pomieszczenia, które po podpisaniu kontraktów stawało się najmniej lubianym przez zawodników miejscem.


Gładziłaś i tak niepogniecioną kremową sukienkę siedząc przy rzeźbionym stole w rodzinnym domu. Czułaś w gardle coś, czego jak najszybciej chciałabyś się pozbyć jednak mimo kilku szklanek wody wypitych przed posiłkiem nic się nie zmieniło. Przełyk palił cię wyrzutami sumienia, które z każdą chwilą i każdym czułym spojrzeniem rzuconym w twoją stronę robiły się coraz większe niż chwilę wcześniej. Gosposia postawiła przed tobą talerz z kawałkiem dziczyzny, a do bólu gardła dołączyły mdłości. Czułaś, jakbyś zaraz miała zemdleć, jednak starałaś się tego nie okazywać. Udawałaś, że słuchasz rozmowy toczonej wśród osób siedzących w niedalekiej od ciebie odległości, jednak nie umiałaś zapamiętać z tego wszystkiego ani jednego słowa. Czułaś jak wszystkie mięśnie buntują się przeciwko tobie, a ty mimo szczerych chęci nie potrafisz zmusić ich do pracy. 
– Jagódko, nie smakuje ci? – pytanie ojca wyrwało cię z prób odnalezienia wewnętrznej równowagi, jednak nawet jego pocieszający cię uśmiech nie podniósł cię na duchu. Słyszałaś dźwięk srebrnych sztućców i brzdęk porcelanowych talerzy. Z każdą chwilą czułaś, że mimo wszystko nie potrafisz był idealną córką idealnych rodziców. Jednak to im zawdzięczałaś wszystko, co miałaś, więc czy warunkiem tego nie były wybitne zdolności aktorskie?
– Małgorzata jak zwykle przeszła samą siebie, jednak nie najlepiej się dzisiaj czuję – powiedziałaś neutralnym tonem, jednak wewnątrz drżałaś z emocji. Nie sądziłaś, że rodzinna i atmosfera, którą można by wręcz nazwać sielską wprawi cię w taką ogromną niepewność miotającą twoim umysłem na lewo i prawo. Starałaś się zignorować znaczące spojrzenia rodziców, które prawie jednocześnie przeniosły się na młodego prawnika. To wszystko nie było tym, o czym oni w tym momencie pomyśleli. Jednak nie chciałaś wyprowadzać ich z błędu, bo zwyczajnie sprzeciw nie leżał w twojej naturze.
Spojrzałaś na bruneta, który posłał ci jeden z uśmiechów, który był zarezerwowany tylko dla ciebie. Wiedziałaś, że jest wspaniałym człowiekiem, że rodzice w pełni go akceptują i wreszcie mają nadzieję na początek twojego idealnego życia z idealnym mężczyzną przy boku, jednak ty nie byłaś tego pewna. Nie wiedziałaś czy Dariusz jest tym twoim Darkiem, któremu chcesz oddać się na resztę swojego życia, czy to obok niego chcesz się budzić każdego ranka i zasypiać każdego wieczora. Był zbyt idealny, a ty w tej całej doskonałości szukałaś zwyczajności, ale takiej, która pozwoliłaby być ci w pełni sobą, a nie doskonałą Jagodą, która mimo wszystko nigdy doskonała nie będzie.
– Chciałbym wznieść toast – zamarłaś, gdy brunet wstał z miejsca i puścił ci oczko z drugiej strony stołu. Serce przyśpieszyło powodując kolejne w dniu dzisiejszych zawroty głowy oraz wiązankę niecenzuralnych słów wypowiedzianych pod nosem. Białe wino mieniło się w świetle kryształowego żyrandola, a twoja mama aż złapała się za serce wyraźnie znając dalszy ciąg tego całego przedsięwzięcia. Czy to właśnie nadeszła ta chwila, do której przygotowywała cię od początku? Czy to dziś skreślisz swoją przeszłość i wstąpisz na drogę do raju? Czy wreszcie ujrzysz pełną aprobatę i dumę w oczach ojca? Czy tym razem zobaczysz czuły uśmiech mamy, a nie tylko grymas, który posyła ludziom mijanym na ulicy? – Za moją ukochaną Jagodę, która odmieniła moje życie, gdy tylko się w nim pojawiła. – uśmiechnęłaś się delikatnie coraz bardziej chcąc znaleźć się w kawalerce piłkarza. Prawnik obszedł dookoła stół ściskając po drodze rękę twojego ojca. – Jagodo jesteś światłem mojego życia, gwiazdą, która przyświeca mi od tamtego dnia, gdy poznaliśmy się na bankiecie charytatywnym. Jesteś moją muzą, moją drugą połówką jabłka i wiem, że chcę abyś była w moim życiu już na zawsze. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Uklęknął wyciągając w twoją stronę pierścionek, który kiedyś pokazywała ci jego mama. Nie wiedziałaś, co masz zrobić. Patrzyłaś na rodziców, na ojca, który uśmiechał się szeroko obejmując ocierającą łzy matkę na klęczącego przed tobą chłopaka, który naprawdę cię kochał. Tylko czy na pewno to wszystko jest prawdziwe? Czy idealność, której miałaś stać się częścią jest prawdziwa? Czułaś, że nie możesz inaczej postąpić. To była ta przyszłość, której chcieli dla ciebie rodzice, może z czasem do tego przywykniesz, może nawet to polubisz.
– Tak – szepnęłaś drżącym z emocji głosem, a brunet założył ci na palec pierścionek mieniący się w świetle. Czas być naprawdę idealną.


Wchodzisz do gabinetu, jednak nie zastajesz tam żadnego mężczyzny. Czujesz jak wszystkie wnętrzności wywracają ci się do góry nogami, gdy w fotelu prezesa widzisz wystraszoną brunetkę. Nie czujesz nic poza tym, że to wszystko jest nie możliwe. Masz okazję, aby przyjrzeć jej się nieco dokładniej niż wczoraj, gdy odwiedziła cię wieczorem. Schudła chyba jeszcze bardziej wcześniej, jednak jej włosy dalej oszałamiały swoją długością. Patrzycie się na siebie nie przejmując się zupełnie ciszą wypełniającą pomieszczenia. Nie ruszasz się z miejsca wpatrując się w jej oczy tak natarczywie, że przerwała kontakt wzrokowy. Wstaje ze skórzanego fotela podchodząc bliżej ciebie.
– Wyjątkowe sytuacje wymagają wyjątkowych środków. – mówi wykrzywiając usta w niepewnym uśmiechu. Chcesz odpowiedzieć tym samym, jednak twoje ciało zastygło w bezruchu. Zraniła cię, roztrzaskała cię na kawałami, a teraz rozmawia z tobą jak gdyby nigdy nic.
– Jagoda, nigdy nie zrozumiesz, że nie chcę z tobą rozmawiać? – pytasz retorycznie siląc się na opanowanie, którego uczyła cię miesiącami. Powtarzała, że emocjonalność jest słabością, jednak teraz nawet ona nie umiała być spokojna. Jej głos drżał tak jak twoje dłonie, które w akcie desperacji wsadziłeś do kieszeni dresów.
– Nie chcę rozmawiać – odpowiada wskazując ci miejsce na krześle stojącym przy niewielkim stoliczku.- Chcą ci to wszystko wytłumaczyć, bo uważam, że zwyczajnie na to zasługujesz. Darek, kilka minut.
Śmiejesz się nerwowo, jednak jesteś ciekawy, jakim kłamstwem uraczy cię tym razem. Siadasz, a ona robi to samo zaplatając swoje dłonie. Jest zdenerwowana, a ty podzielałeś jej stan. Nigdy nie przypuszczałeś, że wasze drogi znów się skrzyżują i będziecie musieli to wyjaśnić. Wolałbyś zostać ze stertą niedomówień byle nie przezywać tego jeszcze raz.
– Kilka minut na tysiące kłamstw? – szepczesz do siebie, jednak ona to usłyszy. Przeczesujesz ręką włosy rozglądając się po gabinecie.
– Darek, moje uczucia do ciebie nie były kłamstwem. Nigdy nie kłamałam w tej kwestii.- mówi spokojnie, a ty od razu wyczuwasz, że balansuje na granicy dobrego smaku i naturalności. Nigdy do końca jej nie rozumiałeś, jednak jej emocje nie stanowiły dla ciebie problemu.
– A on? Wiedział o mnie, gdy przyjęłaś zaręczyny?
– Skąd wiesz? – wstaje z miejsca patrząc na ciebie wzrokiem zranionej zwierzyny. Dziwi się, a ty masz ochotę zaśmiać jej się w twarz. Może jesteś zwykłym chłopakiem, który uporem dostał się do zawodowej piłki, jednak miałeś oczy. – Tomek, przecież obiecał, że…
– Kędziora milczał jak grób. Jestem samodzielny. – mówisz czując jak szybko twoje serce obija obolały już mostek. Również wstajesz z miejsca stając naprzeciw dziewczyny. Boisz się tego kontaktu, jednak nie tylko ona miała tajemnice.
– Wiedziałeś? – pyta kręcąc z niedowierzaniem głową, a ty nie umiesz spojrzeć jej w oczy. Jedno jej pytanie, a ty gubisz całą pewność. Wszystkie scenariusze tego spotkania, które ułożyłeś nie są możliwe. Ona paraliżuje twój umysł, twoje ciało. Uśmiechasz się pod nosem wzdychając ciężko. – Wiedziałeś, a mimo to brnąłeś w to dalej? Dlaczego?
Odwracasz się od niej podchodząc do okna. Spoglądasz na opustoszały już stadion, a twoje serce wybija szalony rytm. Dlaczego nic wcześniej nie powiedziałeś? Uznałeś, że to będzie najlepsze wyjście z tej sytuacji. Była dla ciebie zbyt ważna, aby przejmować się oddalonym o ponad sto kilometrów mężczyznę. Przymykasz oczy opierając się o ramę okna podziwiając prószący wesoło śnieg. Biel panuje wszędzie, a twoje ręce drżą zupełnie jak podczas zimowych treningów.  Ponownie słyszysz ciche, „Dlaczego?” i znowu nie wiesz, co jej powiedzieć. Staje obok ciebie chwytając twoją dłoń. Wiesz, że już nie odpuście, jednak jej dotyk sprawia, że nie umiesz sklecić nawet jednego zdania. Wyrywasz rękę z uścisku, jednak marząc, aby trwać w nim wiecznie.
– Bo wierzyłem, że mnie kochasz.



coś, bardzo wyjaśniającego :)