wtorek, 1 listopada 2016

Epilog

Siedzisz na niewygodnym krześle w jednej z lepszych poznańskich restauracji ubrana w najbardziej elegancką sukienkę jaką udało ci się znaleźć. Twoje nogi pulsują próbując wytrzymać kolejne minuty w szpilkach tak wysokich, że nie masz prawa w nich stać prosto. Rozglądasz się wokół siebie szukając chociaż jednej dobrze znanej sylwetki pośród tłumu tych poważnych i dostojnych gości. Wykręcasz palce po raz kolejny odsyłając kelnera zdenerwowanym uśmiechem. Wyglądasz przez szybę i naprawdę masz ochotę skakać z radości, gdy dostrzegasz parkujące czarne BMW i wychodzącego z samochodu Darka.
– Przepraszam, ale trener mnie przytrzymał – mówi zdyszany muskając wargami twój policzek i zajmując miejsce. Przyglądasz mu się z nieukrywaną fascynacją, tak bardzo za nim tęskniłaś. Przez ostatni miesiąc pomagałaś mamie w prowadzeniu fundacji oraz załatwiałaś sprawy związane ze zmianą uczelni. Chciałaś zacząć jeszcze raz, w Poznaniu. – Mam coś na twarzy?
Śmiejesz się kręcąc przecząco głową. Nie możesz oderwać wzroku od rozbieganego wzroku jego brązowych tęczówek, które uważnie obserwują każdy twój ruch. Wpatrujesz się w jego delikatny, ale pełen dezorientacji uśmiech, którym obdarza cię od dłuższej chwili. Nie możesz się nim nacieszyć, chociaż wiesz, że teraz już wszystko będzie proste.
– Nie mogę uwierzyć w to, że wszystko się układa. – piłkarz chwyta twoją dłoń ściskając ją mocno, jakby chciał dać ci kolejną obietnicę, którą spełni każdego dnia. Nie mogłaś wymarzyć sobie innej przyszłości, nawet nie liczyłaś na takie zakończenie.
Szczęście wypełnia twoje ciało za każdym razem, gdy on jest blisko i nie musisz się tego bać. Wiesz, że on cię nie zrani, ufasz mu do granic własnych sił i wierzysz, że to jest tym jedynym. Bardzo bałaś się, że to pryśnie po kilku tygodniach, jednak na godziny na godzinę było tylko lepiej. Jego oczy, splecione dłonie, smak pocałunków – to wszystko było tak bardzo nierealne. Wiesz, że nie zawsze będzie różowo, ale chcesz trzaskać talerzami, chcesz się z nim kłócić, a potem godzić. Pragniesz spędzać z nim każdą wolną sekundę, dzielić się z nim porażkami i opijać sukcesy. Chcesz mieć z nim psa, kota, królika i wszystko inne.
– Jagoda – jego głos sprowadza cię na ziemię, więc unosisz brwi na znak, że go słuchasz. – Dziś jest to jutro, którego bałem się wczoraj od jakiś czterech miesięcy. Po prostu nawet nie wiem od czego mam zacząć, bo nie chcę się ośmieszyć.
 Jak mógłbyś się ośmieszyć? To ja byłam bliska ośmieszenia, gdy przyjechałam do Gdyni. – stwierdzasz zagryzając wargę, aby pozbyć się metalicznego smaku strachu, który pochłania twoje organy kawałek po kawałku. – Darek? Wszystko w porządku?
Formela zaprzecza ruchem głowy wstając z miejsca i podchodząc do ciebie. Wpatrujesz się w niego czując jak przez oczami przelatują ci miliony zdarzeń, sytuacji i wydarzeń, które kiedyś miały miejsce. Chwyta twoją dłoń klękając na ciemnej posadzce, a twoje oczy robią się coraz większe, aby zaraz zajść łzami.
– Nic nie jest w porządku, odkąd jesteś ze mną – jest znacznie lepiej, Jagoda. Długo się na to zbierałem i nawet nie wiesz jak bardzo moja mowa nie wyszła. Wiesz, co jest najzabawniejsze? Pierwszy raz miałem ochotę to zrobić bardzo dawno temu. – uśmiechasz się słuchając jak szczere są jego słowa. – Ale wiem, że nie mogłem dłużej czekać. Zrozumiem wszystko, ale proszę nie odmawiaj mi przy tych wszystkich ludziach. – mówi rozglądając się po śmiejących się z jego słów klientach restauracji. – Wyjdziesz za mnie?
Nie jesteś w stanie opanować serca obijającego mostek w przyspieszonej walce ani rozemocjonowanego, drżącego ciała. Kiwasz głową czując, że teraz już wszystko będzie dobrze. Wpijasz się mu w usta i wszystko przestaje się liczyć: ludzie, to, co było. Liczy się to, że wasza bajka ma szczęśliwe zakończenie.
 
 Koniec.
coś, co właśnie się kończy.
ale nie mogę was tak zostawić z tym jednym zdaniem. dziękuję za każdy komentarz, za każdą osóbkę, która tutaj było. to opowiadanie jest dla mnie wyjątkowe, ponieważ sprawiło, że coś się zmieniło. poznałam wspaniałe osoby ♥
takie podziękowania, ponieważ każda z osób, które komentowały sprawiła, że to opowiadanie wygląda tak, a nie inaczej.
 

sobota, 29 października 2016

Rozdział dziesiąty


 
 
Pół roku później…

Poprawiasz opadające na twarz włosy starając się nie zgubić śledzonej wzrokiem linijki tekstu. Książka z każdą chwilą coraz bardziej ciąży ci w dłoni, jednak kilka dni temu postanowiłaś sobie, że dokończysz „Inferno”. Popijasz z wysokiej szklanki sok, a wrzucone do naczynie kostki lodu pobrzękują delikatnie. Starasz się odseparować od otaczającej cię lipcowej gorączki panującej na dworze. Nie lubisz wakacji, a wyjście z domu w pełnym słońcu przyprawia cię o zawroty głowy. Zniecierpliwiona niekończącą się treścią książki spoglądasz leniwym wzrokiem na rozpoczynający się właśnie mecz. Wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem odkładasz na bok lekturę odszukując wśród sterty poduszek pilota. 

Zapatrujesz się w wychodzących na murawę piłkarzy uśmiechając się błogo do machającego do kamery Tomasza. Ostatnie miesiące wiele was kosztowały, musiały też znacznie rzutować na stan psychiczny twojego kuzyna, jednak jesteś szczęśliwa, że wszystko jest dobrze. Rany się już zagoiły, a poranne spotkanie wychodzącej z jego mieszkania Majki zwiastuje szczęśliwe zakończenie. Nie spodziewałaś się, że można być dla siebie takim wsparciem, ale to właśnie Kędziora pomógł ci to wszystko odkręcić. Czujesz przyjemne pieczenie w piersi, bo wiesz, że już zawsze będziesz mogła na niego liczyć. 

Na trawę wybiegają kolejni zawodnicy, a twój wzrok umiejętnie odszukuje wśród nich zasłuchanego w rytmach Queen bruneta. Przełykasz głośno ślinę, a twoje palce zaciskają się na jasnym materiale kanapy. Oddychasz głęboko, chcąc opanować atak wspomnień zalewający cię z każdej strony. Od tamtej nieco chaotycznej rozmowy podczas bankietu charytatywnego, która nie skończyła się tak jak tego chciałaś nie mieliście kontaktu. Obiecałaś sobie tamtego wieczora, że dasz mu czas i zwyczajnie odpuścisz. To on musiał sobie wszystko poukładać, bo to w końcu jego świat znowu rozsypał się po podłożu. Nigdy nie sądziłaś, że przyglądanie się temu wszystkiemu, śledzenie jego postępów, wypytywanie o niego Tomka będzie dla ciebie tak oczyszczające. Nie liczyłaś już wieczorów, gdy chciałaś pojechać nad morze i zwyczajnie go zobaczyć. Nie pamiętasz już tych wszystkich kończonych w ostatniej chwili połączeń, gdy miałaś ogromną ochotę wyszeptać tylko: „Bądź”. Te wszystkie błahe przejawy tęsknoty powodują, że teraz wątroba wraz z innymi organami podchodzi ci do gardła. Masz ochotę krzyczeć, płakać byle tylko opanować rozszalałe myśli, aby odzyskać spokój. Boisz się jednak, że nie dasz rady, że twoje marne sposoby na nic się zdadzą. Wiedziałaś, że możesz odzyskać harmonię tylko w jeden sposób, ale nie mogłaś naciskać, nie mogłaś.

– Jagoda, wszystko w porządku? – zatroskany głos blondynki przywraca cię do rzeczywistości. Twoje bijące w zawrotnym tempie serca zaczyna się stabilizować, a ty łapiesz się jej pełen przejęcia wzrok spoczywający na twoich zaciśniętych do białości dłoniach. Rozluźniasz obolałe mięśnie wtulając się ufnie w kolorowe poduszki. – Może to on czeka, aż zrobisz ten pierwszy krok?

Spoglądasz na nią kątem oka ponownie wpatrując się w ekran telewizora, jednak tym razem nie zwracasz uwagi na szczegóły. Chłoniesz głos komentatorów, czujesz jak drga każda komórka twojego ciała. Kilka tygodni wcześniej Tomasz zasugerował ci abyś pojawiła się na trybunach, jednak ty nie umiałaś. Czułaś, że go zawodzisz, jednak te kilometry były dla ciebie nie do pokonania. Nie tym razem. Wiesz, że dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło, a ty i tak masz już spory bagaż na plecach. Zamykasz oczy chcąc ponownie ujrzeć zamroczone alkoholem oczy, pełne zawodu, magii, dezorientacji, pasji, namiętności, bólu. Nie tylko tego fizycznego, lecz tego, z którym nie umiecie sobie poradzić od dawna. Wiele razy chciałeś to wyjaśnić, ale odpadałaś w przedbiegach. Za dużo czujesz, za dużo chcesz, za mało dajesz. Może to wszystko niczego cię nie nauczyło?
Przyjaciółka opada na miejsce obok ciebie, jednak ty dalej nie pozwalasz światłu podrażnić twoich źrenic. Układasz to wszystko po raz kolejny choć wiesz, że nie zadowoliły cię wszystkie możliwe kombinacje. Wzdychasz ciężko po części z olbrzymiej gorączki wlewającej się do mieszkania. 
– Muszę wyjechać. – stwierdzasz nagle szokujące tym blondynkę i chyba samą siebie. Te słowa wypłynęły z twoich ust tak niespodziewanie, że mógłby je wypowiedzieć ktoś zupełnie inny. Z lekką rezerwą patrzysz na bawiącą się dłońmi Maję, na której policzkach pojawiają się rumieńce spowodowane nadmiarem emocji. 
– Wiesz, że cię kocham–zaczyna swój wywód, jednak ty doskonale wiesz, że to tylko niepotrzebnie splecione zdania. Nie zmienisz tego, co dzieje się w twojej głowie. Musisz się zdystansować. - Nie możesz wiecznie uciekać od problemów. Tak się nie da na dłuższą metę, Jagoda. Który to już raz? Chyba nie mam tyle palców, aby wymienić wszystkie twoje ucieczki. Bałaś się postawić na Darka, więc uciekłaś z Poznania. Z drugiej strony wybiegłaś z restauracji zrywając zaręczyny, bo nie chciałeś tak żyć. Uświadom sobie, że uciekasz całe swoje życie od siebie samej. 
– Chcę pomyśleć – mówisz twardo wstając z kanapy i podchodząc do uchylonych drzwi balkonowych. Skąpany w słońcu Poznań przyprawia cię o dreszcze. – Jesteś moją przyjaciółką, jednak bez względu na wszystko postawię na swoim. 



***


Lipiec powoli dobiega końca, a ty coraz więcej czasu spędzasz pomiędzy regałami tutejszej biblioteki. Nie masz nic przeciwko zapachowi stęchlizny i wszechobecnej ciszy. Twoja skóra szczypie, gdy przychodzisz obok okna, jednak to poszerza tylko twój uśmiech. Te kilkanaście dni we Włoszech sprawiły, że zaczęłaś inaczej patrzeć na otaczający cię świat. Wszystko powoli wraca na dawne tory, nie za szybko, nie za wolno- swoim tempem. Dotykasz opuszkami palców zniszczonych zębem czasu okładek, tych gładkich i tych wytłaczanych. Marszczysz brwi lustrując stojący naprzeciw ciebie regał w poszukiwaniu dobrze znanej okładki. Po dłuższej chwili odnajdujesz wolumin oprawiony w niebieską tkaninę, spoczywający pośród innych zapomnianych ksiąg. Stajesz na palcach, jednak nawet nie muskasz poszukiwanego przedmiotu. Mruczysz pod nosem niecenzuralne słowa próbując po raz kolejny. 
– Trzeba mierzyć siły na zamiary – słyszysz męski głos, a w twoich rękach ląduje „Mały Książę „. Odwracasz się w stronę człowieka, który ci pomógł i zamierasz. Patrzysz na piłkarza szeroko otwartymi oczami próbując opanować nerwowe otwieranie ust. Przełykasz ślinę przyciskając do piersi książkę, nie spuszczasz z oczu chłopaka, który spogląda na ciebie z zawadiackim uśmiechem. Mruczysz pod nosem „Dzięki”, jednak nie jesteś w stanie zrobić nic więcej. – Byłem u ciebie i Maja powiedziała mi gdzie jesteś. Unikasz mnie, a ja naprawdę nie chcę tak dłużej. 

Rozglądasz się między regałami szukając jakiś ludzi chodzących po bibliotece. Wzdychasz głośno podchodząc do okna i opierając się o parapet. Ponownie obracasz się w stronę Darka zagryzając dolną wargę, chcąc opanować napad duszności, która cię owładnęła chwilę wcześniej. 
– Nie chciałam naciskać – pocierasz palącą cię skórę uśmiechając się nieśmiało. 
– Doceniam to – mówi nie ruszając się z miejsca. Patrzycie na siebie w skupieniu, ponownie analizując swoje ciała oprószone opalenizną. Chłoniecie siebie centymetr po centymetrze, a nastrój miejsca opada ci na płuca. – Przez poł roku zastanawiałem się co to znaczy tęsknić za tobą. W przybliżeniu to taka hybryda zamyślenia, marzenia, muzyki, wdzięczności za to, że to czuję, radości z tego, że gdzieś tam jesteś i fal ciepła w okolicy serca. Nie mogłem znowu cię stracić.

Słyszysz jego słowa, jednak nie dociera do ciebie ich sens. Oczy zachodzą ci łzami, a książka prawie upada na podłogę. Twoje serce bije jak oszalałe na granicy jawy i snu, nie chcąc się obudzić. Wszystkie dźwięki nikną, a ty widzisz tylko jego oczy utkwione w twoich własnych. 
– Boję się – szepczesz ociekając spływającą po policzku łzę. Łzę radości, dezorientacji. Akt tych wszystkich emocji, których nie potrafią  nazwać nawet najbardziej uczeni. – Boję się, ze znowu wszystko zniszczę.
– Obiecuję ci, że tak się nie stanie – mówi zamykając cię w szczelnym uścisku. Chłód jego wychłodzonego ciała powoduje dreszcze, a ty wtulasz się w niego jeszcze bardziej. To uczucie rozpiera cię od środka, emanuje z każdego fragmentu twojego ciała. To wszystko chyba przestało być iluzją. Twoje życie wreszcie jest prawdziwe i nie wypadnie ci z rąk, nie pozwolisz na to. – Obiecuję.

***

coś z czym pożegnać się będzie bardzo trudno ♥
edit: prolog  czegoś nowego

piątek, 14 października 2016

Rozdział dziewiąty


 music

Rosa przenika przez niedawno kupiony garnitur docierając do najdalszych zakątków twojego organizmu, aby ukoić zszargane nerwy, aby przywrócić spokój zniszczonemu ostatnimi wydarzeniami umysłowi. Tylko, że to nic nie da! Przeczesujesz mokrą dłonią włosy osuwając się na trawę. Słyszysz szum sosen i pohukiwanie sów przerywane tylko twoim nierównym oddechem. Boli cię wszystko, każda komórka twojego ciała rozpada się i nie odnawia się. To koniec, twój koniec.
– Kurwa – wykrzykujesz w przestrzeń wokół ciebie, bo wiesz, że jeśli nawet ktoś cię usłyszy nie zada sobie tyle trudu, aby przejąć się twoją marną egzystencją. Jesteś sam, mimo, że setki ludzi kłębią się w oświetlonym budynku, jesteś sam. Z tym całym bałaganem, który wypełnia twój umysł, z tymi wszystkimi złamanymi obietnicami, których odłamki wbijają się w twoje bijące jeszcze serce niczym odłamki zbitego lustra. Tracisz się centymetr po centymetrze, organ po organie, chwila po chwili. Wszystko, co pomogło ci wstać z obolałych kolan było iluzją. Twoje życie było marnym przedstawieniem, w które naiwnie wierzyłeś. Zwykłym show sterowanym przez osobę, którą jeszcze kilkadziesiąt minut temu nazwałbyś bez zająknięcia się przyjacielem. Wszystko runęło w tamtej chwili. – Jak jakiś pierdolony domek z kart!
Nie potrafisz poradzić sobie z rozsadzającą cię pustką, bo Karol wydarł ci serce nawet cię nie dotykając. Wystarczył jego przepełniony jadem szept, jego zaciśnięte z całej siły dłonie na nadgarstku Jagody i wszystko się rozprysło. Nie potrafisz zrozumieć tego, że tak łatwo było cię zmanipulować, wmówić ci rzeczy, które nigdy nie miały miejsca. Te wszystkie uwagi Natalii, gdy mówiła, że Jagoda cię zdradzała. Nie wiedziała o tym, zresztą one mijały się z prawdą, nie miała prawa o tym wiedzieć, bo nigdy jej o tym nie powiedziałeś. Ograniczałeś, cenzurowałeś informacje o Jagodzie skrupulatnie okrajając je z zabarwienia emocjonalnego.
Patrzysz w rozgwieżdżone niebo leżąc na plecach zupełnie nie analizując, nie myśląc co będzie dalej. Nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że to nie jest sen, że dwie najbliższe ci osoby, które zdobyły twoje zaufanie, które zawsze przy tobie były – zwyczajnie cię oszukały. Przypominasz sobie pytanie, które zadałeś Jagodzie, gdy przyszła cię przeprosić, wtedy w gabinecie prezesa. „Kilka minut na tysiące kłamstw?” śmiejesz się pod nosem, bo chyba zaadresowałeś je do niewłaściwej osoby. Tak bardzo zatraciłeś się w dążeniu do normalność, do życia bez kuzynki Tomasza, że bez utworzyłeś nową rzeczywistość, nie pytając o to co było wcześniej.
Wszystkie sytuacje, przesycone współczuciem gesty, które były tylko przykrywką dla tej zabawy, którą uczynił twoje życia Linetty. Zamykasz oczy, jednak przed oczami dalej widzisz te wszystkie sceny, które chciałbyś wyprzeć z pamięci, zamienić je na dowolną rzecz byleby o nich zapomnieć. Upadłeś i sam nie wiesz czy tym razem uda ci się podnieść, bo wiesz, że nie będzie już tej ręki, która ci pomoże, wszyscy odeszli.

– Darek – ciszy głos przypominający szmer, który przerywa ciszę, ciszę podczas której jest znacznie trudniej znaleźć spokój. Ciszę podczas której miałeś zacząć wszystko od nowa, jednak ten głos jest częścią przeszłości, ale tej piękniejszej, która mimo bólu jaki przyniosła była czymś doskonałym w tej niedoskonałości.


***


Przyklękasz przy nim, jednak zachowujesz niewielki dystans. Nie chcesz wykorzystywać chwil jego słabości, bo wiesz, że to ty zapoczątkowałaś to wszystko. Gdyby wtedy, jeszcze w tamtym klubie zdarzyło się coś innego ta sytuacja nigdy by nie zaistniała. Zagryzasz wargę i w milczeniu patrzysz na unoszącą się coraz wolniej pierś chłopaka, na jego zamknięte oczy. Nie chcesz go przestraszyć, nie chcesz mu powiedzieć „wszystko się ułoży”, bo wiesz, że tak nie będzie. Życie mocno pokopało, ale jesteś pewna, że jeśli tylko będzie chciał to mu pomożesz. Jesteś mu to winna, chcesz tego.
– Co jest ze mną nie tak? – pyta, a ty nie wiesz czy kieruje to do ciebie, jednak gdy unosi się na łokciach i spogląda na ciebie swoimi pełnymi bólu i dezorientacji oczami wiesz, że nie uciekniesz od odpowiedzi. Siadasz na mokrej trawie wzdychając głęboko, licząc, że zada kolejne pytanie, na które odpowiedź nie będzie ingerowała w twoje sumienie. – Chociaż ty bądź ze mną szczera, proszę!
– Darek, myślę, że – czujesz jak oczy zachodzą ci łzami zmieniając sylwetkę piłkarza w rozmazany obraz. – Jesteś cudownym mężczyzną, z którym każda kobieta byłaby szczęśliwa.
– Ale mi nie zależy na każdej kobiecie. – mruczy rozżalony przechylając głowę. Milczysz, bo nie wiesz, co odpowiedzieć. Nie rozumiesz sensu jego słów, jednak twoje serce przyspiesza, a żołądek podchodzi do gardła. W gardle pojawia się metaliczny posmak strachu, który zwiastuje wszystko to, czego się obawiasz od tak dawna. – Chciałem być szczęśliwy, chciałem żyć normalnie. I wiesz co? Nie udało mi się. Żyłem w jakimś równoległym świecie karmiąc się iluzją, znasz to? Ale gdy tylko zamykałem powieki widziałem twoje oczy, w każdej dziewczynie widziałem ciebie, jednak żadna z nich nie była tobą. – jego szept jest tak wyraźny, że nie możesz udać, że go nie słyszysz. Nie patrzycie na siebie każde pogrążone we własnych myślach, ale we wspólnych pragnieniach, o których boicie się powiedzieć głośno. – Wiesz dlaczego byłem z Natalią?
Dotykasz jego ramienia, jednak on zrzuca je ze swojego ciała. Nie chcesz tego wszystkiego słuchać, bo boisz się, że znowu zachowasz się porywczo i go wykorzystasz. Musisz powstrzymać swoje pragnienia, bo już przekonałaś się, że ranisz i niszczysz wszystko, co kochasz. Nie chcesz go zniszczyć, nie jego.

– Daj mi skończyć – mówi spokojnie posyłając ci słaby uśmiech i chwyta twoją drobną dłoń. – Była twoim zupełnym przeciwieństwem w każdej kwestii. Myślałem, że w ten sposób cię znienawidzę, że to uczucie minie, bo ono rzeczywiście osłabło zapijane alkoholem czy wyniszczanie kolejnymi dawkami nikotyny. Wypierałem je, ale gdy widziałem człowieka proszącego o twoją ulubioną kawę ono wracało ze zdwojoną siłą. Natalia nie wiedziała o tobie, bo nie chciałem aby rywalizowała ze wspomnieniami. Chciałem mieć nowe, szczęśliwsze, jednak jak widać wszystko się zjebało.

Wystarcza chwila podczas której widzisz tylko jego, wyłączasz rozsądek, zapominasz o zasadach wpajanych ci przez rodziców, bo teraz liczysz się ty. Nie umiesz powiedzieć, czy będziesz żałować. Zaczynasz żyć dla siebie, nie dla innych. Odnajdujesz jego wargi wskazane światłem księżyca zatapiając się w jego przemoczonym ubraniu. Smakujesz go sekunda po sekundzie, minuta po minucie. Wdychasz jego perfumy wplatając palce w jego włosy, chłonąc dreszcze przechodzące jego ciało.
Trwacie w wieczności wplątując w ten pocałunek wszystkie emocje, wszystko to, co towarzyszyło wam podczas tych lat. Tęsknotę, która budziła was zlanych potem prawie każdej nowy, jednak zganiona rozsądkiem chowała się za przemęczeniem. Ból, który towarzyszył każdej rozmowie, każdemu pożegnaniu po którym mogło nie być już następnego. Wyjaśniacie sobie dotykiem warg wszystkie niedomówienia, które nagle znajdują odpowiedzi, każdą błahostkę, o której nie sposób zapomnieć. Dopełniacie się w pełni, jakbyście nigdy się nie rozstawiali.
– Darek – próbujesz się opanować, próbujesz pomóc starającemu się o uwagę rozsądkowi. Dlaczego? Bo zwyczajnie go kochasz, bo nie chcesz po raz kolejny zbłądzić we własnej doskonałości. – Przepraszam, nie powinnam.
Opuszczasz głowę opanowując te poplątane wątki twojego życia, które wyleciały jak książki z półek podczas remontu. Brunet dotyka twojej dłoni, a ty nie umiesz jej zabrać. Może w tym szaleństwie jest jakaś metoda? Może to wszystko miało się wydarzyć? Może to miało ci uświadomić, co się dla ciebie liczy?
– Od kiedy ty tak często przepraszasz? - pyta z zawadiackim uśmiechem zakładając kosmyk twoich włosów za ucho. Uśmiechasz się do niego delikatnie ściskając mocniej wasze, splecione dłonie. Karmisz się jego dotykiem, zabliźniasz wszystkie rany jego wzrokiem. – Jagoda, co teraz będzie? Co będzie z tym całym bałaganem, który zrobiliśmy? Kto to wszystko po nas posprząta? Nie chcę przeżywać tego, co przed rokiem, ale moje uczucia względem ciebie się nie zmieniły. Myliłem się sądząc, że jest inaczej. Tylko, że nie wiem czy na zgliszczach można coś jeszcze wybudować.
Czujesz jak serce opijające boleśnie mostek słabnie, jak szybko stajesz się wątła i słaba niczym rozkołysane wiatrem źdźbło trawy. Przecież nie wierzyłaś, że on zwyczajnie zapomni, że będzie jak w baśni, że będziecie żyli długo i szczęśliwie. Wszystkie złe uczynki majaczyły ci przed oczami ograniczając widoczność. Nie mogłaś złapać powietrza w wyniszczone płuca, nie umiałam wykonać tak prostej i wyuczonej czynności. Rozpadałaś się za każdym razem, gdy jego słowa odbijały się echem od twojej czaszki. Raniłaś dłonie zaciskając je na obolałych kolanach, odwracałaś wzrok.
– Czy ja przegrałam? - pytanie, które przecina wypełnione ostrym zapachem świerków powietrze zmienia wszystko. Nie hamujesz wydostającego się ze ściśniętego gardła chaotycznego śmiechu. Uwalniasz obolałe mięśnie opadając na trawę. Śmiejesz się w głos tak prawdziwie, jak chyba nigdy wcześniej. Nie zastanawiasz się nad rozbieganym wzrokiem Darka, nie martwisz się niczym. Cieszysz się swoją przegraną. - Przegrałam, bo tak szaleńczo się w tobie zakochałam.

***

tym razem nie obędzie się bez kilku słów wyjaśnienia, może nawet przeprosin.
sama nie wiem kiedy minęło tyle czasu, jednak rozdział jest dopiero teraz, przepraszam.
 treść zapowiada koniec, ale myślę, że nami bohaterowie jeszcze nie składają broni.
ret.

czwartek, 15 września 2016

Rozdział ósmy



Obserwujesz znikające za szkłem sylwetki Majki i Tomka z lekkim uśmiechem. Po raz ostatni spoglądasz na pozostawioną na pastwę losu butelkę wina, jednak nie dotykasz jej. Nie wiesz, kto na ciebie czeka, więc wolisz pojawić się przed nim w pełni oficjalna, niż zygzakiem pokonywać schody. Zakładasz z ucho kosmyk włosów i próbujesz odblokować spięte tym całym pokazem, ciało. Dotykasz dłońmi zimnej ściany chłonąć jej chłód niczym najlepsze lekarstwo. Omiatasz spojrzeniem otaczający cię świat i ponownie się gubisz. Krążysz w tym samym miejscu, błądząc pośród oczywistych wyborów i chcąc wybrać inną ścieżkę. Nie rozpoznajesz twarzy, które kiedyś mijałaś tysiące razy. Nie słyszysz rozbawionych głosów, żartów opowiadanych przez wstawionego inwestora przy kominku. Zamykasz się dla świata, oddzielając się od rzeczywistości grubym, szklanym murem. Brniesz przez pełny ludzi pokój stawiając niepewne kroki na schodach prowadzących w górę. Skubiesz wystającą z sukienki nitkę, aby zająć czymś cierpnące palce, aby nie zrobić tego, co powinnaś zrobić, czego od się od ciebie oczekuje.

Zatrzymujesz się w półgestu prawie dotykając pięścią drewna drzwi. Odganiasz od siebie myśli, które przez całą drogę zajmowały cię zupełnie i zbierając wszystkie siły naciskasz klamkę. Oślepia cię blask światła, więc mrużysz oczy szukając jakiejś ludzkiej sylwetki. Dostrzegasz ją dopiero po chwili – siedzi na fotelu tuż obok niezasłoniętego okna. Podchodzisz do niego powoli opierając się plecami o stojącą niedaleko szafę. Otwierasz i zamykasz na przemian oczy, bo przecież jego nie powinno tutaj być. Zaciskasz dłonie w pięści na wspomnienie waszego ostatniego spotkania w Poznaniu, z którego migawki zapewnia ci własna podświadomość. Kręcisz z niezrozumieniem głową, gdy on nie znika niczym senny koszmar przy pierwszych promieniach słońca.

Nie udawaj – mówi stając z miejsca i podchodząc do ciebie. Czujesz jak dotyka twojego policzka, jednak próbujesz powstrzymać dreszcz obrzydzenia, który wstrząsa twoim ciałem. – Wiesz, że ja na jego miejsca patrzyłbym na ciebie jak na najgorszą sukę, którą się okazałaś, ale on dalej szaleje za tobą, po tym wszystkim, co mu zrobiłaś. To zabawne, prawda?

Stoisz bez ruchu analizując w głowie słowa chłopaka, jednak nie potrafisz tego wszystkiego zrozumieć. Nigdy nie sądziłaś, że będziesz w takiej sytuacji, że będziesz musiała słyszeć tak mocne słowa. Wyrywasz się z uścisku mężczyzny unosząc głowę, aby na niego spojrzeć.

Ja naprawdę nie wiem, o co ci chodzi – cedzisz zdanie przez zaciśnięte z podenerwowania wargi, jednak twoje słowa są za słabe. – Darek i ja to już skończony temat.

Wybucha niekontrolowanym śmiechem, który powoduje na twojej skórze gęsią skórkę. Śmieje się gardłowo w sposób, w który śmieją się wszyscy psychopaci w horrorach, którymi katował cię za każdym razem Tomasz. Przełykasz głośno ślinę rozglądając się bezradnie po pokoju.

Proszę, nie bądź śmieszna. Sądziłem, że jesteś inteligentna, ale jak widać się pomyliłem – odchodzi od ciebie chwytając stojącą na stoliku nocnym karafkę z jakimś alkoholem. Zaprasza cię gestem dłoni do siebie, jednak ty nie ruszasz się z miejsca. – Nie widzisz, że gdy tylko się pojawiasz cały świat dla niego przestaje się liczyć? On nad tym nie panuje, a jak ja wiem, że dalej coś do ciebie czuje.

Ale ja do niego nie – wypowiadasz na wdechu, sama nie wierząc w swoje marne kłamstwa. Nie potrafisz opanować kołatającego w piersi serca jeszcze bardziej niż drżącego z emocji ciała i wiszących w powietrzu słów, które obijają twoją czaszkę powodując tępy ból. – Nie mam już z tym nic wspólnego, więc zakończmy tę bezsensowną i nieprowadząca do niczego rozmowę.

Posłuchaj, zakończymy ją, gdy ja o tym zadecyduję – chwyta twój nadgarstek wbijając w twoją dłoń paznokcie. Zagryzasz wargę modląc się o zakończenie tej męczarni, tej sztuki, do której zapomniano napisać następną scenę. – Nie pozwolę, żeby taki ktoś jak ty zrujnował cały mój plan i zaprzepaścił moje pieniądze. – mówi pełnym emocji głosem nie spuszczając z ciebie wzroku, a ty opadasz z sił coraz więcej nie rozumiejąc. – Myślisz, że taka kobieta jak Natalia zainteresowałaby się takim nic nieznaczącym piłkarzykiem, jakim jest Darek? Poświęciłem wiele, żeby o tobie zapomniał i prawie mi się to udało, jednak wtedy ponownie zjawiłaś się ty i wróciliśmy do punktu wyjścia. Nie sądzisz, że to twoja wina?

Sekundy mijają, ale to wszystko dociera do ciebie z opóźnieniem jakby przed mgłę, którą obserwowałaś jak znika rankiem niczym wystraszony kochanek. Siniejąca pod jego naciskiem ręka zaczyna nieprzyjemnie mrowić, a on dalej wpatruje się w twoje pełne wzburzenia, dezorientacji i pogardy oczy. Nie możesz ogarnąć umysłem tego nawału informacji, sytuacji, które dzisiaj miały i mają miejsce. Skrzypnięcie zawiasów powoduje, że oboje wyrywacie się z tej chorej wojny spojrzeń, słów i rozkazów. Rozmasowujesz zimną dłoń lustrując poruszające się lekko drzwi. Nagle to wszystko uderza w ciebie ze zdwojoną siłą, o której posiadanie byś się nie posądzała. Obracasz się w stronę piłkarza, którego ciało jest napięte niczym struna instrumentu grających dzisiaj muzyków. Nie kalkulujesz, że to twój gość, ponieważ najchętniej wyrzuciłabyś go z domu i nigdy więcej o nim nie usłyszała. Czujesz tylko ciepło jego policzka, gdy zderza się z twoją dłonią.
– Nie masz prawa nazywać się jego przyjacielem, Karol – prychasz mu prosto w twarz wychodząc z pomieszczenia.
Nie masz pewności, ale nie wierzysz, że to był zwykły pracownik, który zagłębił się w otchłanie korytarzy rodzinnej posiadłości. W dalszym ciągu rozmasowujesz bolący nadgarstek próbując nie myśleć o pulsującej dłoni. Przemierzasz korytarze na tyle szybko, na ile pozwala ci na to obcisła sukienka i wysokie obcasy. Serce obija ci mostek nieprzyzwyczajone do jakiegokolwiek wysiłku, starasz się przypomnieć sobie wszystkie informacje, które pomogą ci znaleźć osobą, która usłyszała kilka słów za dużo. Biegniesz ile sił w nogach nie zwracając uwagi na mijanych raz po raz pracowników firmy cateringowej, jednak przebiegając po raz kolejny obok wielkiego okna z widokiem na bramę wjazdową zwyczajnie się poddajesz.

Upadasz niczym poranione zwierzę na zimne panele zamykając oczy. Starasz się uporządkować w głowie dzisiejszy dzień, zamknąć wspomnienia w odpowiednich szufladkach, jednak nic nie idzie po twojej myśli. Wspomnienia wracają jeszcze wyraźniejsze niż wcześniej, a ty przestajesz chcieć o nich zapomnieć. Czujesz na ciele dotyk zimnych, spragnionych twojego ciała dłoni bruneta, z którym kochałaś się jak najęta. Wręcz wizualizujesz sobie jego dotyk, tak delikatny jak dotyk piórka, ale przepełniony namiętnością, miłością, która znaczyła więcej niż najwspanialsze obietnica. Dociera do ciebie, że nie chcesz się od tego wszystkiego odciąć, chcesz to przeżyć, egzystować z nim każdy moment swojego życia. Kochasz go i nic tego nie zmieni, nieważne ile wody upłynie ile razy słońce zajmie miejsce księżyca ty będziesz pragnęła się przy nim budzić i obok niego zasypiać. Ale jeśli twoje przypuszczenia okażą się prawdziwe, nie będziesz mogła go wykorzystać. Zresztą nigdy tego nie chciałaś, jeśli on naprawdę ją kocha to ty wiesz, że będziesz musiała to uszanować i usunąć się w cień, ale jeśli choć w małym stopniu słowa Karola była prawdą dalej tli się światełko.

– Światło, światło, ciepło, ogień – mruczysz pod nosem rzeczy, które praktycznie nic nie łączy, ale jednak dostrzegasz coś, co spaja je w jedną całość. – Ognisko!

***
coś, co chyba się już kończy ♥

wtorek, 6 września 2016

Rozdział siódmy

Patrzysz w wąskie lustro kołysząc głową w rytm spokojnej muzyki sączącej się z niewidocznych głośników. Dotykasz opuszkami palców wypadającego zza ucha kosmyk włosów, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie przypuszczałaś, że tak bardzo się w to zaangażujesz i będziesz taka szczęśliwa, pierwszy raz od tak dawna, prawdziwie szczęśliwa. Burgundowa sukienka opina twoje w dalszym ciągu wychudzone ciało dokładnie ukazując wszystkie niedoskonałości od widocznych żeber skończywszy na gwałtownie unoszącym się i opadającym brzuchu. Gładzisz mieniące się odbitym od kryształowego żyrandola perły, które miały nadać tego wszystkiego odpowiednią klasę, klasę światową.
Przez ostatnie trzy miesiące pracowałaś w pocie czoła, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik, w taki sposób, aby nikt z twojej rodziny nie musiał się wstydzić tej imprezy, o której mówiono w całym kraju. Bal charytatywny, który poprzedzał rozpoczynający się w następnym dniu turniej piłkarski z udziałem zawodników polskiej ekstraklasy był corocznym świętem fundacji, której przewodziła twoja matka. Uśmiechy dzieciaków, które z zapartym tchem oglądają kolejne minuty gry i płaczą z radości, gdy któryś z piłkarzy podbiegnie przybić im piątkę.
Z przyjemnego zawieszenie wyrywa cię pukanie do drzwi, które otwierając się chwilę później. Staje w nich ubrany w czarny garnitur Tomasz z zawiązaną na szyi muszką w kolorze twojej sukienki. Starasz się zagwizdać z uznaniem, jednak wydajesz z siebie tylko cichy i niezrozumiały pisk budząc na twarzy kuzyna zawadiacki uśmiech.
– Gotowa? – pyta siadając na zdobionym krześle stojącym obok wejścia. Spoglądasz po raz ostatni na swoje odbicie w lustrze i oddychając głęboko kręcisz głową. Przymykasz oczy próbując unormować oddech, jednak na niewiele ci się to zdaje. Czujesz jak mocno serce obija ci mostek próbując wydostać się z tej żałosnej kreatury, którą jesteś. – Co się dzieje?
Zdejmujesz z nóg szpilki siadając na miękkim dywanie z niemrawym uśmiechem. Nucisz pod nosem słowa piosenki, którą zawsze śpiewała ci babcia do snu, aby zająć czymś umysł. Wzrok piłkarza przeszywa cię wskroś próbując wniknąć w głąb twojej duszy.
– Nie wiem jak się zachować – mówisz na wdechu. – Skinąć głową, a może uścisnąć dłoń? Pocałować w policzek czy udawać, że go nie znam. Mam udawać, że wszystko jest jak dawniej? Tylko bez tych pocałunków i rzeczy zarezerwowanych tylko dla niego?
 Myślałem, że ci przeszło – jego głos drażni twoje zmysły prowokując oczy do nadmiernej produkcji łez, a ciało do zaakceptowania narastających z każdą chwilą dreszczy.
– Sama nie wiem – wspierasz głową na dłoni wpatrując się w zachodzące za oknem słońce. Masz w głowie kompletną pustkę, która jednocześnie jest nawarstwieniem wszystkiego, czego nie rozumiesz. – Nauczyłam się żyć w miarę normalnie, jednak nigdy nie będę potrafiła patrzeć na niego normalnie. Włożyłam w to wiele wysiłku, ale w jakiś sposób już zawsze będę go kochać, przynajmniej tak uważam, że jeśli kiedykolwiek tak dużo dla mnie znaczył, to jakaś cząstka tej miłości już na zawsze pozostanie we mnie.
Patrzycie na siebie, a ty czujesz, że próbuje cię wesprzeć, bo przecież zawsze to robi. Nie musi nic mówić, abyś wiedziała, że cieszy się, że wyrzuciłaś to z siebie. Sama siebie przekonujesz, że emocje można opanować, jednak wiesz też, że już raz postąpiłaś nierozsądnie, wtedy, jeszcze w Gdyni.

***


Czujesz dotyk blondynki na swojej dłoni, jednak nie przerywasz rozmowy z najlepszym przyjacielem. Uśmiechasz się szeroko słuchając o wszystkim, co zdarzyło się w jego życiu podczas twojego pobytu nad morzem. Brakowało ci wspólnego komentowania meczy czy zwykłych wyjść do baru. Od kiedy przybyłeś do Poznania byliście wręcz nierozłączni i naprawdę chciałeś do tego wrócić, jednak twój powrót zależał wyłącznie od władz klubu. Po cichu liczyłeś, że w przyszłym sezonie zagrasz na Bułgarskiej, jednak na razie miałeś pomóc Arce wejść do wyższej ligi.
Blondynka muska ustami twój policzek oznajmiając, że idzie na poszukiwania toalety, a ty skinąłeś jej głową upijając łyk soku z wysokiej szklanki. Byłeś zaskoczony, gdy zobaczyłeś w skrzynce pocztowej list od włodarzy klubu, abyś i ty pojawił się na tegorocznym balu oraz turnieju. Doskonale wiedziałeś, kto jest organizatorem, jednak chęć spędzenia czasu z dawno nie wiedzianymi przyjaciółmi wygrała nad niepewną sytuacją z Jagodą. Nie mieliście kontaktu od tamtego pocałunku, na którego wspomnienie dostawałeś gęsiej skórki. Wszystko toczyło się swoim rytmem, a ty byłeś coraz bardziej pewny, że Natalia w pełni wypełni twoje serce.
– Zazdroszczę ci tego, że masz Talę – odwzajemniasz uśmiech wykonany w twoją stronę przez Karola, który wydał się bardzo szczęśliwy, gdy poznał twoją dziewczynę. Wiedział jak długo barykadowałeś się przed światem po sytuacji z bydgoszczanką i widziałeś jego ulgę, gdy zobaczył przy twoim boku inną dziewczynę. – Zaprosisz mnie na ślub?
– Nie jesteśmy zaręczeni – unosisz dłonie w obronnym geście, bo nigdy nie myślałeś o zaręczynach.  Choć Natalia jest piękną, mądrą i naprawdę cudowną kobietę nigdy wcześnie nie widziałeś jej w roli żony czy matki. Było wam ze sobą dobrze, ale nie planowaliście wspólnej przyszłości. Mimo, że twoja ukochana kilkukrotnie chciała to robić, ty zwyczajnie się bałeś po tym wszystkim. – Uszczypnij mnie.
Przyjaciel patrzy na ciebie z konsternacją, bo nie wierzy w to, co mówisz. Jednak, gdy tylko dostrzegłeś zbliżającą się do zajmowanego przez was stolika, Jagodę pogrążoną w rozmowie z Kędziorą to zwyczajnie spanikowałeś. Linetty widząc twoją minę obraca się w stronę, w którą patrzysz i klnie pod nosem.
– Karol, Darek cieszę się, że jesteście i mam nadzieję, że dobrze się bawicie – słyszysz jej głos i natychmiast wyłapujesz tę niepewną nutkę, gdy wypowiada twoje imię. Odwracasz od niej wzrok upijając spory łyk ze szklanego naczynia. – W razie jakiś problemów kelnerzy wszystko wiedzą – mówi jeszcze coraz bardziej ściągając do siebie ramiona. Nie masz pojęcia, gdzie podziała się to pewna siebie osoba, którą była jeszcze kilka chwil wcześniej. – Tomek, zaraz wracam.
Odchodzi od was w kierunku, w którym zniknęła kilkanaście minut wcześniej Tala. Zmuszasz swój organizm, aby nie spojrzeć w jej kierunku, aby nie wstać z miejsca i nie pobiec w jej kierunku, aby zamknąć ją w ramionach. Jednak teraz patrzysz na Tomka przeczesującego włosy w geście zmartwienia. Widzisz, że coś jest nie tak i jesteś prawie pewny, że to wiąże się z brunetką, gospodynią dzisiejszej imprezy.
– Tomek, możemy porozmawiać? – pytasz wskazując głową wyjście na balkon, a kolega wstając kiwa głową. To twoja jedyna okazja do poznania innego spojrzenia na tą sprawę.

 
***
 
 
 
Wpatrujesz się w migoczące na niebie gwiazdy otulając się ciepłym kocem. Podkurczasz nogi opierając podbródek o kolana i nie przejmując się tym, że masz na sobie sukienkę. To miejsce jest odosobnione, bo przecież, co może być urzekającego w małym balkoniku z widokiem na pełen luksusowych samochodów parking, ale to właśnie tu zaszywasz się na każdej imprezie, gdy masz dość. Przymykasz oczy zatracając się w emocjach, których nie potrafisz nazwać. Rozkoszujesz się ciszą i starasz się nie analizować dziwnego spojrzenia Karola oraz wyraźnego bólu w oczach Formelli. Gdy tylko zobaczyłaś, że w jego źrenicach nie szaleją radosne ogniki coś w tobie pękło. Nie mogłaś złapać oddechu, choć cały czas oddychałaś. Otwierasz oczy dopiero, gdy słyszysz skrzypienie drzwi balkonowych, w których pojawia się tak dawno niewidziana postać.
– Jagoda – mówi blondynka ściskając w dłoni butelkę wina. Drażni swoją wargę zagryzając ją, co chwilę, aby dalej stać w miejscu, a ty dopiero po chwili odzyskujesz zdolności ruchowe.
– Maja, nie wiedziałam, że tu będziesz – pocierasz ramiona w zdezorientowanym geście, jednak dziewczyna słysząc twoje słowa unosi zdziwiona brwi. – Dobra, to najlepsze, co udało mi się wymyślić.
Łapiesz jej wzrok szepcząc prawie bezgłośne przeprosiny. Nie miałyście kontaktu od momentu, gdy powiedziałaś jej o zaręczynach z Tomkiem. Nie mogła zrozumieć jak możesz chcieć popełnić największy błąd w twoim życiu i zwyczajnie wyszła trzaskając drzwiami. Mijałyście się przez te miesiące na ulicach, jednak jak szybko się zauważałyście tak szybko odwracałyście wzrok. Nie mogłaś znieść tej sytuacji, jednak też nie robiłaś nic, aby zerwać sznurki, które wokół nadgarstków zawiązała ci matka.
– Nie byłam na ciebie zła. Bardziej sfrustrowana, że wpakowujesz się w takie bagno – wzdycha siadając na poręczy balkonu. Widzisz błysk w jej oku, taki sam jak za każdym razem, gdy udało jej się coś w tobie zmienić. – Tomek mi to wszystko wytłumaczył. Chcesz wina?
– Jasne – chwytasz dłońmi butelkę przechylając ją do siebie. – Powinnam była cię posłuchać i rzucić to wszystko w cholerę. Może wtedy…
Przyjaciółka wyrywa ci z rąk alkohol grożąc palcem ze zmęczonym uśmiechem. Przeczesuje pacami jasne włosy, które plączą się poruszane wiatrem.
– Nie gdybaj, bo i tak nie cofniesz czasu. Może czas zamknąć ten rozdział i żyć dalej? – kuca przed tobą unosząc do góry podbródek. Świdruje cię brązowymi tęczówkami chcą znaleźć odpowiedź, twoją wersję zdarzeń oraz to wszystko, czego jej nie powiedziałaś.
– Już prawie – kiwasz głową z lekkim smutkiem, bo to jedna z lepszych części twojego życia oraz z nostalgią, bo to, co było w tym dobrego już nie wróci. Ale może tak będzie lepiej? Tak, tak musi być lepiej. – Zresztą, on jest szczęśliwy z kimś innym. Natalia wydaje się naprawdę wspaniałą osobą a on zdecydowanie na taką zasługuje.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, gdy wtulasz się z materiał sukienki dziewczyny, a ona zamyka cię w szczelnym uścisku. Czujesz, jak bardzo ci jej brakowało. Stoicie w ciszy myśląc o wszystkim, co was otacza jednak wiecie, że wszystko można zmienić.
– Cieszę się, że się pogodziłyście – słyszycie głos piłkarza, który stoi w drzwiach zerkając na was zawadiacko z uśmiechem błąkającym się po twarzy. – Maja obiecała mi taniec, a na ciebie czeka ktoś, kto chciałby z tobą porozmawiać.

***
coś, dlaczego porzuciłam zeszyt z matematyki


wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział szósty



C
zerwona ciecz pieści twoje gardło powodując przyjemne ciepło, gdy rozlewa się po organizmie. Dopijasz kolejną lampkę czerwonego wina wzdychając ociężale, jednak to wcale nie rozjaśnia twojej sytuacji. Gładzisz ręką dywan, na którym siedzisz i opierając się o fotel spoglądasz na chłopaka, który zdaje się być wręcz rozbawiony twoją bezradnością.
– Nigdy nie zapamiętam, kto jest, kim, a kto kim nie jest – wyrzucasz z siebie sięgając po stojącą na stole butelkę, aby uzupełnić zawartość szklanego naczynia. Kolejny raz spoglądasz na porozrzucane na podłodze kartki, jednak nic z nich nie pamiętasz, choć Tomek spokojnie próbuje ci wszystko wytłumaczyć. Po długiej i nieco chaotycznej rozmowie udało wam się wylać wszystkie żale i ku twojej radości wszystko powoli wraca do normalności w waszych relacjach. – To głupie.
– To jest proste tylko musisz się skupić – podaje ci plik kartek, na których pozaznaczał najważniejsze informacje zakreślaczem. Parskasz pod nosem wpatrując się w nic niemówiące ci nazwiska, nazwy klubów i inne informacje o zawodnikach poznańskiego klubu. Matka kazała ci stworzyć dla sponsorów biuletyn o piłkarzach, których mają uświetnić turniej charytatywny, jednak idzie ci to oporniej niż by się mogło zdawać. – Krok po kroku, dasz radę.

Wywracasz teatralnie oczami wpisując kolejne nazwisko do stworzonego na początku tej syzyfowej pracy dokumentu. Klawisze wydają znajome ci dźwięki, jednak nie umiesz napisać nic poza nakazanymi przez kuzyna słowami. Wykonujesz to zadanie nie zaciekając nawet powstałego na nim kurzu, bo nie jest ci to do niczego potrzebne. Mruczysz pod nosem coś w stylu: „Potrzebuję przerwy”, a pomieszczenie natychmiast wypełnia głośny śmiech piłkarza. Gromisz go wzrokiem, jednak on już leży na kanapie wycierając łzawiące ze śmiechu oczy. Prychasz pod nosem, jednak cieszysz się, że zachowuje się przy tobie znów tak naturalnie.
– A jak się mają sprawy z Darkiem? – pada pytanie, którego najbardziej się bałaś. Przed oczami pojawiają się urywki z poprzedniego roku, gdy jeszcze nic nie wskazywało, że będzie jak jest. Uśmiechasz się cierpko do niego w odpowiedzi opróżniając do dna kieliszek. Kędziora patrzy na ciebie z zaintrygowaniem, jednak ty dalej milczysz wpatrując się w ekran komputera. Nie umiesz mu odpowiedzieć słowami, nie wiesz, co miałabyś mu powiedzieć. To wszystko jest jeszcze bardziej zagmatwane niż wcześniej i z każdą chwilą gmatwa się coraz bardziej.
– Mieliśmy o tym nie rozmawiać – warczysz zaciskając szczękę, bo nie masz sił. Prosiłaś go, aby nie poruszał tego tematu, który mimo mijającego czasu i zdarzeń, które miały miejsce dalej gdzieś kłują. – Tomek, proszę.
Chłopak wzdycha przeciągle wstając z zajmowanego przez siebie miejsca i siada obok ciebie. Czujesz jak obejmuje ramieniem twoje ciało, jednak nic nie mówi. Wtulasz się w niego ufnie, bo to on przecież bronił cię przed potworami mieszkającymi pod łóżkiem czy w szafie.
– Nie możesz wiecznie uciekać o tego tematu – stwierdza po dłuższym namyśle, jednak ty nie zgadzasz się z jego słowami. Masz zamiar zapomnieć i już nigdy więcej nie wypowiedzieć tego imienia, choć wiesz, że to niewykonalne. – Wiesz, że to prawda. Oboje ucierpieliście na tym związku i oboje nadal nie możecie zapomnieć. Może być ciężko, może to trwać latami, ale może jest jeszcze szansa, że wszystko się ułoży?
– On jest szczęśliwy z kimś innym – szepczesz w przestrzeń. Słowa, które ostatnimi tygodniami nie potrafiły ci przejść przez gardło, a teraz wypływają z niego niczym błahe zdanie wypowiedziane gdzieś w biegu. – Nie mogę tak po prostu znowu wejść z butami w jego życie i zapomnieć o tym, co było. Wiem, że brzmię tutaj jak ostatnia szmata, ale to wszystko nie jest tylko moją winą. Mam wyrzuty sumienia, że do niego pojechałam, nie powinnam tego robić. Nie chce niszczyć mu życia, nie zasługuje na to.
Cząstki twojej mowy układają się w zdania, a tamte w cały schemat. Nigdy nie sądziłaś, że będziesz zdolna do walki z własnymi uczuciami, jednak teraz nie możesz walczyć o coś, co zrani kogoś zupełnie niewinnego. Czujesz, że postępujesz słusznie, pierwszy raz w życiu.
Nie ma już, co rozpamiętywać tego uczucia, tej miłości, która przyprawiała cię na zmianę o ból głowy i ścisk żołądka. Musisz żyć dalej, jakby nic się nie stało, jednak z pewnymi granicami. Chcesz pokazać rodzicom, Darkowi i całej reszcie, która w ciebie nie wierzy, że sama też możesz egzystować, że jest w ciebie jakaś cząstka szacunku, empatii, że tej jeden raz zasugerujesz się nie tylko tym, czego ty chcesz.
– Kocham go, ale jestem jak bomba – niszczę wszystko w momencie, gdy wszyscy myślą, że wyszli na prostą.



***


W tym samym czasie…


Głuchy odgłos wypadającej z twojej kieszeni koperty wypełnia pomieszczenie kawiarni znajdującej się na obrzeżach Poznania. Schylasz się nie przerywając wypatrywania osoby, z którą umówiłeś się na dzisiejszy wieczór. Przytupujesz nogą do rytmu wybijanego przez uświetniających dzisiejszą wizytę w tym nieco zapomnianym przez większość ludzi miejscu, mężczyzn. Samotny kontrabasista przygrywa smętne, nieco melancholijne melodie, tak diametralnie różniące się od twojego dzisiejszego nastroju. Dzisiaj twój opracowany już ponad rok temu plan ma wejść w ostateczną fazę, z której nigdy już nie będzie odwrotu. Nie masz możliwość kalkulowania, bo na krześle naprzeciw ciebie siada drobna blondynka zakładając nogę na nogę. Widzisz jej odrobinę zbyt pewny siebie uśmiech i wiesz, że wszystko idzie w odpowiednim kierunku.
– Masz ochotę na coś do picia? – pytasz podając jej do ręki menu, jednak ona zaprzecza ruchem głowy. Uśmiechasz się drwiąco szukając w kieszeni marynarki skórzanego portfela. – Ja płacę.
– Muszę jeszcze wrócić do domu – opowiada zagryzając lubieżnie wargę. Wiesz, że pragnie czegoś więcej niż lampki białego wina, jednak dzisiaj nie jesteś w stanie spełnić jej oczekiwań. Niedawno zaczął się sezon, a podobno jesteś na celowniku trenera reprezentacji, więc nie możesz zaprzepaścić takiej szansy przez pożądającą cię kobietę. Całkiem zmysłową kobietę, ale przecież nie ma nic ponad piłką. Widząc twoją bezczynność dodaje zniecierpliwiona: – Nie mam czasu na nic nieznaczące pogaduszki, wybacz.
Śmiejesz się gardłowo przesuwając leżącą na stole kopertę w jej stronę. Widzisz jak uderza palcami o blat drugą ręką przeliczając banknoty znajdujące się w paczce.
– Osiem tysięcy, czyli tak jak się umawialiśmy. Nie ufasz mi? – pytasz popijając wodę z wysokiej szklanki. Jak wszystko dobrze pójdzie za kilka miesięcy będziesz bawił się na weselu, ale do tego potrzeba jeszcze trochę czasu. Ale przecież znasz umiejętności i wyczucie twojej rozmówczyni.
– Nie ufam nikomu, z kim chodzę do łóżka, słoneczko. – stukot jej szpilek roznosi się po lokalu, a ty czujesz delikatne muśnięcie jej warg na twoim policzku. Rzucasz jej ostatnie spojrzenie, jednak ona nie rusza się z miejsca. Wszystkie punkty do wykonania na dziś zostały wykonane, więc nie powinna tutaj być tylko siedzieć już w samochodzie. To miało być wasze ostatnie spotkanie w takich okolicznościach, bo przecież na następnym udacie, że nigdy wcześniej się nie znaliście. Przyjemny i doskonale sprawdzony układ, który nie ma prawa się nie udać. –Nie chciałabym mieć w tobie wroga.
Oddala się kołysząc kusząco biodrami, jednak ty nie zmienisz zdania. Teraz, gdy wiesz, że masz wszystko pod kontrolą możesz wreszcie się zrelaksować. Sięgasz po telefon komórkowy i z cwanym uśmiechem wybierasz numer. Odchylasz się na krześle przywołując gestem dłoni młodą kelnerkę, aby zapłacić.
– Wszystko idzie zgodnie z planem, wpadł po uszy. – mówisz zadowolony od razu się rozłączając.
 Lustrujesz spojrzeniem studentkę, która dzisiaj cię obsługuje i od razu w twojej głowie rodzi się pewien pomysł. Jej krótka spódniczka zadziera się do góry ukazując ciemne rajstopy, gdy przestępuje z nogi na nogę czekając na zapłatę. Uśmiechasz się szelmowsko oddając jej koszyczek z odliczoną sumą i białą wizytówką. Może jednak dziś nie będziesz spał?
– Pieprzyć reprezentację – mruczysz pod nosem zakładając kurtkę i szybkim krokiem wychodząc z kawiarni.


***
coś wybitnie krótkiego, czym nieco wam zagmatwam ♥